Trochę o mnie - podobno "suchy jak pies", mężczyzna, 183 cm wzrostu, ok. 75 kg, trening siłowy 3x w tygodniu i do tego wielogodzinna, codzienna jazda na deskorolce - jak pogoda pozwoli. Słyszałem już, że mam za dużo tłuszczu i za mało mięśni i kaloryfera nie będzie, tak czy siak, nie hejtujcie mnie - po prostu chcę mniej tłuszczu i tyle.
Wcześniej próbowałem ograniczać węgle do 100-150 gram i skończyło się na 73 kg, po czym znów miałem napad na słodycze i tak już 3 razy spieprzyłem redukcję.
Kalorie ustaliłem na 2200 kcal w tej normalnej diecie wcześniej, po przejściu na IF w oknie jedzenia w godzinach 20-24 dałem 1800 kcal. Rozkład makroskładników podobno do bani ale nikt nie powiedział mi jak w końcu powinno być. Wygląda to tak:
B: 540 kcal = 135 g
T: 360 kcal = 40 g
W: 900 kcal = 225 g
No właśnie... myślałem, że tym razem (od rozpoczęcia IF) uda mi się trzymać tego bardzo długo i myliłem się. W poniedziałek i dzisiaj tak napchałem się czekoladą, że nieporozumienie... Wstyd! Ludzie pisali mi, że robię głupotę redukując tłuszcz i żebym przy takiej aktywności fizycznej jadł co chcę, a gruby nie będę. Ok, gruby nie, ale chcę być jeszcze bardziej suchy i tyle! Rzecz gustu, nie tak?
Po tych wszystkich "pojazdach" na mnie ze strony ludzi z forum, rodziny w chwilach słabości sięgam po słodycze i mówię "a j**ać te diety" ale następnego ranka już są wyrzuty sumienia za to, że się spieprzyło i można było być do przodu. Nie umiem poradzić sobie ze swoją słabością do słodyczy. Poradźcie mi jak trzymać tę dietę? Nie chcę ciągle się cofać, a motywacja non stop jest i ciągle próbuję... od nowa. Problem na pewno jest we mnie, to pewne ale zapewniam, że motywacja jest max.
Przydatne może być to, że nałogowo piję napoje energetyzujące, bywa, że po 5 dziennie, mało sypiam no i przy tym duży wysiłek, popadanie w skrajne nastroje - normalka. Moglibyście mi poradzić jak do cholery trzymać się z dala od słodyczy? Może kcal jest za mało? Nie mam pojęcia. Nikt nie chciał mi konkretnie pomóc czy to w kwestii kcal czy makroskładników. Obserwowałem i tłuszczyk leciał, czyli git ale być może jest ich za mało, albo moje zdolności kulinarne są zbyt słabe żeby mnie zadowolić. Non stop kurczak/indyk z ryżem basmati, placki owsiane, jaja... Proszę o pomoc co by tu zrobić. Od jutra oczywiście znów lecę elegancko z IF okno tym razem 18-22, bo muszę wcześniej chodzić spać, no i ciężko mi wytrzymać do 20. Ciekawe jak długo się uda trzymać...