Droga COOL! Patrząc na to zestawienie naskrobię coś zaraz. Zastrzegam jednak, i to chyba najważniejsza uwaga w moich postach, że nie jestem dietetykiem a w Twoim przypadku (moim zdaniem - podkreślam)ewidentnie jest tu dla niego robota. Ponownie namawiam na rozmowę ze specjalistą. Słaby punkt diety to wg mnie monotonia, to jogurty (które na prawdę niczego nie załatwiają oprócz dokładania Ci sadła na tyłku - to sproszkowane mleko + chemia; ze zdrowiem nie mająca wiele wspólnego - ja lubię jak cholera whisky, ale to nie powód żebym ją pił codziennie
). Dieta, którą stosujesz, to - patrząc po bilansie - dieta redukcyjna oparta na węglach. Moim zdaniem - można ją stosować tylko wtedy, gdy ma się już ukształtowaną sylwetkę.A i to bardzo ostrożnie. U mnie np. stosowanie takiej diety ZAWSZE kończyło się makabrycznym wzrostem oponki niezależnie od rodzaju ćwiczeń i obciążeń. W moim przypadku swoje też robi wiek (43 lata), ale mimo wszystko... Ty masz bardzo fajną sylwetkę "wyjściową" do zrobienia rzeźby (pomijając Twoją fobię, która wg mnie jest całkowicie nieuzasadniona
.Propozycja: zredukuj węgle na rzecz wzrostu białka do ok. 120g kosztem węgli - tu konieczna jest
redukcja. Spróbuj trochę dźwignąć bilans na ok. 1800 kcal, bo po prostu jesz za mało i organizm broni się przed głodówką odkładając tłuszcz - tam gdzie u zdrowej kobiety powinien - na tyłku, biodrach i udach. Ok. 1300kcal to zapotrzebowanie u kogoś, kto nic nie ćwiczy. Ty natomiast "jedziesz" codziennie - kolejny, poważny błąd. Ja katując się 6x tydz (naprawdę sobie dowalałem!) przez miesiąc schudłem 1kg; wzrostu mięśni praktycznie nie było, raczej spadek. Natomiast w systemie 2 dni trening, 1 dzień całkowity odpoczynek - potrafiłem zrzucić i 4kg /m-c jedząc dziennie min. 2200 - 2500 kcal.I sylwetka fajnie się kształtuje. Ale na tłuszczach....
Tyle, moja droga. Co mogłem to napisałem - teraz i wcześniej. Wypośrodkuj sobie to wszystko, uważaj na "porady specjalistów" włącznie ze mną, słuchaj swojego organizmu i obserwuj jak reaguje, nie wybieraj dróg na skróty, wpleć innowacje jak poranne ćwiczenia i "swojskie" metody - np. picie soków z warzyw (robionych oczywiście samodzielnie), herbatek ziołowych, zielonej herbaty itd., i pamiętaj, że wszystko wymaga czasu. Jest takie chińskie przysłowie, że jak się zbierze 9 kobiet w ciąży, to nie urodzą po miesiącu... Powodzenia!