Do przodu! Sześćdziesiątkę poprawiłem w stosunku do jesiennego zaliczenia, 8.1s. Nie ma czym się chwalić, ale to zawsze ta 0.1 sekundy. Za kilka dni tysiąc, dużo się nie pogorszyło, ale raczej. Co do pływania, to już nie tak jak dwa miesiące temu, ale sprinty mam lepsze.
Piszę głównie dlatego, że mam mały problem, gdzieś 1-1,5cm średnicy - guzek na złączeniu najszerszego grzbietu i obłego. Tłuszczak, wedle lekarza pierwszego kontaktu. Niezłośliwy nowotwór, ale wolę to usunąć zanim urośnie do rozmiaru placka 10centymetrowego. Także czeka mnie zabieg w niedługiej przyszłości. Póki co nic z tym nie robię, ani nawet nie kombinuję, bo wycieczka za tydzień, to wolę nie łazić z opatrunkiem.
http://www.mariuszkupczak.com/n54.Budowanie_masy_do_Mistrzostw_Swiata_2009.20.html Ten Pan miał takie coś właśnie jak ja. U mnie jest co prawda mniej widoczne, ale to przez inny bf i umięśnienie (tajest, mam większe muły)...
Zabiegu się nie boję, bo kilka już miałem. Jakoś tak dwutygodniową przerwę w treningach też mogę zaakceptować, bo znajdę alternatywę, poćwiczę kondycję, koncentrację. Przy okazji może
przedramiona, bo one najbardziej kwiczą u mnie. Tylko się boję, że się okaże, że mam genetycznie zakodowane tworzenie się takich gówien i będzie jak opisują ludzie w necie: 'Pomocy mam tego setki, wstydzę się iść na basen i spać z żoną bez koszulki'.
Ebać to. Żrę jeszcze więcej, chociaż już nie bardzo mam siłę na jedzenie. Staram się dźwigać ile się da, chociaż trochę przez to traci dynamika treningów. Robię ile się da, żeby zrobić jak najwięcej przed wycieczką i planowaną przerwą po zabiegu (jeszcze niezaplanowanym na konkretną datę ale miesiąc do półtora powinienem być już po). Za dużo się przejmuję i planuję.
Edit:
No ale kurde, z drugiej strony te przeciwności są strasznie deprymujące. Zawsze jak się pozbędę jednego problemu, to mam jakiś inny. Co jest?
Zmieniony przez - SmallBear w dniu 2013-05-25 22:54:58