Odgrzejemy nieco suchara.
Podsumowując:
Fajnie się ćwiczy ten trening. Jeszcze raz dzięki za pomoc w doborze ćwiczeń i pracy nad techniką. Staram się regularnie dokładać żelaza i myślę, że są efekty. Progres ustaliłem na 2,5 kg po trzech treningach z danym obciążeniem. Jak czuję, że "idzie" to zwiększam ciężar o 5 kg.
W nowy rok chciałbym wejść ze 100kg w przysiadzie. Brakuje 2,5 czyli tyle ile dokładam w kolejnych sesjach. W poniedziałek ostatnia szansa na pożegnanie starego roku z dwucyfrową wagą sztangi (pewnie, że ćwiczę w Sylwestra :) W Wigilię też ćwiczyłem - nie moja wina, że święta wypadły w moje DT)
Pokochałem dwa ćwiczenia, od których wykręcałem się tyle miesięcy: martwy ciąg i dipsy. W martwym doszedłem do 75 kg i czuję, że idzie jak nóż w masło. Trenerstwo z klubu może nie cmoka z uznaniem nad moją techniką, ale chwali postępy i gremialnie orzekło, że tak robić MC można. Okazało się, że czułem lęk przed pochylaniem tułowia, a w tym ćwiczeniu mają przecież pracować prostowniki grzbietu. Dla mnie ćwiczenie bliskie ideału. Z dipsami też sprawa wygląda fajnie, bo zaczynałem nieśmiało od 3 x 5, a teraz robię (bez upadku mięśniowego) 7 - 8 - 9. Następny trening chcę zrobić 8-9-10, aż dojdę do 3 x 10. Potem znowu zacznę zwiększać.
Mój niepokój budzi stosunkowa "łatwość" wiosłowania sztangą w opadzie. Dokładałem tu ostrożnie, po 2,5 kg i teraz robiąc ostatnią piątkę z ciężarem 62,5 kg czuję, że nie zbliżam się jeszcze do granicy możliwości. Ćwiczenie wykonuję poprawnie, prowadzę sztangę z niskiego położenia po udzie, dopinam łopatki, a mimo wszystko idzie i idzie. Może to lata w kajaku zapracowały na silne plecy?
Na ławce płaskiej bez fajerwerków. Po Sylwestrze apetyt na 82,5 kg. Nie potrafię oszacować szans. Ciężar 80 kg w ostatniej serii czuję, ale z asekuracji nie musiałem jeszcze korzystać.
Najgorzej oceniam wykonanie i wyniki w wyciskaniu żołnierskim. Dramat. W pewnym momencie musiałem się nawet cofnąć, bo ostatnia seria to była walka o czwarte powtórzenie (dodam: walka nieuczciwa i to ja oszukiwałem). Popracuję nad barkami.
Plany? Do końca stycznia jadę wg rozkładu. Luty poświęcam w całości na worek bułgarski/kettlebell i bieganie (w miarę warunków pogodowych na zewnątrz, jak nie to na bieżni). Nie jestem pewien ale nabrałem nieco "postury" przez ograniczenie aerobów (na które nie mam siły - miał ktoś rację - po przysiadach). Każdy trening kończę biegiem interwałowym z Endomondo (Piramida): sprinty 15; 25; 35; 45; 55; 45; 35; 25; 15 sekund (14 km/h) rozdzielone 40-sekundowymi spacerami 4-6km/h
Pomiary tkanki tłuszczowej pokazują, że nic się nie dzieje, ale jakoś tak się czuję nieco większy tu i ówdzie. Bez dramatu. Dziurki w pasku zapinam te same i z ciuchów raczej nie wyrastam :)
I to pewnie na tyle w starym roku :) Pozdrawiam i życzę wszelkiej pomyślności.