Mam tutaj pod blokiem takich łysych karków - co drugie słowo "kvrwa", generalnie no beton społeczny. I sobie słyszę nieraz przez okno ich dywagacje nt. siłowni. Omkę, czy metkę, to tam już chyba wszyscy brali i to nie raz. Jeden, to już nawet w szpitalu na wątrobę był, a teraz dalej się truje.
Tymczasem wśród znajomych z uczelni sprawa wygląda z goła odmiennie. Mniejszy odsetek ćwiczy, za to więcej biega, jeździ na rowerze, czy gra w gry zespołowe. Za to ci, którzy ćwiczą robią to bez użycia koksu, a kilku wygląda naprawdę potężnie (>100kg na nie za wysokim bf). Z czego to wynika? Może ktoś kto będzie inżynierem/matematykiem nie czuje już potrzeby bycia dużym za wszelką cenę?
Zmieniony przez - Adifek w dniu 2012-09-21 22:45:35