Szacuny
11150
Napisanych postów
51581
Wiek
31 lat
Na forum
24 lat
Przeczytanych tematów
57816
Day number seven - Inaccurate judgement
Nietreningowy, jak już wspominałem. Ruchu poza jazdą rowerem brak, domsy dokuczają dalej. Coś czuję, że jutro będzie trzeba popracować nad wyłączaniem dwugłowych z MC.:) Jedynym punktem dnia wartym odnotowania poza wypiską dietetyczną było ważenie, które co prawda planowałem na niedzielę, ale zrobiłem dzisiaj ze względu na brak, ekhm, zbędnego balastu, co pozwoliło na uzyskanie realnego wyniku. Okazało się, że jednak lekko zaniżyłem swoje zerowe zapotrzebowanie, bo waga spadła do 67,1 kg od momentu, w którym skończyłem właściwą redukcję. Poleciał raczej fat, bo brzuch prezentuje się chyba odrobinę lepiej, nawet mi gdzieniegdzie żyły wychodzą (chociaż to pewnie przez węgle;). Zresztą, nie ma co nad tym dywagować, skoro muszę narzucić na siebie mięcho i zacząć wreszcie wyglądać na osobę ćwiczącą. A do tego przydałoby się wejść na bilans dodatni.Dlatego też na przyszły tydzień planuję wrzucić dodatkowe 500 kcal/dzień. Będzie ok, czy dać mniej?
Pod względem kulinarnym dzień udany (z wyjątkiem tego, że kasza gryczana z Biedry zeszła na psy). Zmodyfikowałem nieco przepis na sernik z patelni i zrobiłem omlet z samych białek, a żółtka, jogurt, słodzik i szczyptę kakao (coś a la kogel mogel) wykorzystałem na polewę. Gorąco polecam. :)
Szacuny
11150
Napisanych postów
51581
Wiek
31 lat
Na forum
24 lat
Przeczytanych tematów
57816
Hmm, w sumie to sam nie wiem. Wcześniej planowałem dodać jakoś 300. Stąd ten pomysł. W sumie sam jeszcze nie jestem pewien, ile dać. Na pewno w granicach 300-500, tylko sęk w tym, w którą stronę powinienem się skłonić.
Szacuny
11150
Napisanych postów
51581
Wiek
31 lat
Na forum
24 lat
Przeczytanych tematów
57816
No w sumie faktycznie, byłem taki mądry, że nie wpadłem na to, żeby ważyć się co tydzień, a nie co dwa. Jakoś mi się tak ubzdurało. To dam spartańską dawkę kalorii i zobaczymy co się wydarzy wkrótce. :) Lecę kończyć przygotowywanie przedtreningowego.
Szacuny
11150
Napisanych postów
51581
Wiek
31 lat
Na forum
24 lat
Przeczytanych tematów
57816
Day number eight – Focus, you idiot!
Nowy, tygodniowy cykl treningowy zatacza koło po raz pierwszy, a ja oczywiście staram się, żeby nie było to koło błędne. Próbowałem zebrać wszystkie wskazówki, które otrzymałem ostatnio i wykorzystać je w praktyce. Jak widać po wypisce/filmikach z różnym skutkiem.
Pierwsza seria weszła elegancko, skupienie się na pracy łopatek przyniosło efekty. Druga też ok i to właśnie z niej miał być filmik, ale miałem ustawiony aparat zamiast kamery i traf chciał, że nagrałem jedynie ostatnią, która pozostawia wiele do życzenia – bujałem w niej tułowiem i pracowałem głównie rękami. Wkurzyło mnie to i odbiło się negatywnie na martwym.
2. Martwy ciąg rampa 12 12x50/12x60/12x70/12x80/12x90->12x70(drop)->30x50(drop numer dwa, od razu po poprzednim)
Tutaj byłem dziwnie spięty i chyba za dużo myślałem, zamiast działać. Starałem się ściągać łopatki, unikać przeprostów, co uczyniło ciężary dużo większym wyzwaniem, ale niektóre serie wyszły mi dość koślawo. Zaowocowało to złością, którą wyładowałem na dropach. Te wręcz zgwałciły prostowniki. Nie wiedziałem, że 50 kg w MC może być tak dewastujące. Filmiki pozostawiam do oceny – może uda się coś wyciągnąć, ale te serie wydają mi się ok. Oczywiście sugestie mile widziane, chociaż czucie oceniam in plus.
Jak w zeszłym tygodniu, nie zawiodłem się na tym ćwiczeniu. Mimo zwiększonego ciężaru doznania były przednie. :) Pozwoliłem sobie na trochę szybsze pozytywy, a negatywy wydłużałem i nie prostowałem rąk do końca, utrzymując napięcie. Jak widać, zrobiłem też jedną, cięższą serię na 10 powtórzeń zakończoną dropem, aby dobrze zakończyć miłe spotkanie z tym ćwiczeniem.
Miałem skorygować błędy z zeszłotygodniowego wiosła półsztangą, ale nie mogłem zwędzić neutrala z używanego akurat wyciągu, toteż postanowiłem wypróbować wiosło sztangielką. Zawsze miałem problemy z wczuciem się w to ćwiczenie, i w początkowych seriach dały one o sobie znać. Próbowałem wariantu z oparciem o ławkę oraz stojak ze sztangielkami (film). Ostatnie serie jako tako wchodziły w obłe/najszersze. Cóż, element do poprawy, a filmik do Waszej analizy.
5. Wyprosty na ławce rzymskiej 3x20 20xcc+5/20xcc+5/20xcc+5->20xcc (drop)
Jak tydzień temu, postarałem się o jak najgorsze piekło dla prostowników. Piekło i paliło – aż miło!
6. Szrugsy stojąc ze sztangielkami rampa 20 20x16/20x18/20x20/20x22->15x18
Miałem już zabierać się za brzuch, gdy przypomniałem sobie o tym właśnie ćwiczeniu. Poszło bez zastrzeżeń. Powolne ruchy z zatrzymaniem w szczytowym punkcie dały o sobie znać kapturom.
Bonus – 2 serie podciągania neutralem na dobicie 5xcc/4xcc
Tu byłem już mocno zmęczony, ale miałem poczucie lekkiego niedosytu, więc dobiłem się tymże narzędziem.
7. Brzuch – triset -wznosy nóg na poręczach->allachy->scyzoryki
Wszędzie dużo powtórzeń. Czułem jeszcze domsy nożne, które utrudniły pierwsze ćwiczenie. Allachy weszły możliwie, ale nie zawsze czułem pełne spięcia. Scyzoryki dałem dla lekkiego spompowania. Ogólnie przydałby się jakiś konkretniejszy zestaw na tą partię, na której ćwiczenie zwykle nie mam ochoty i pomysłu, ale muszę się w końcu zmobilizować i mieć trening dopięty na ostatni guzik.
Podsumowując – doznania mieszane (mimo tego, że czuje się teraz wyssany z energii), dalej sporo do poprawy, ale czuję, że coś zaczyna się dziać i z tygodnia na tydzień uda się eliminować błędy treningowe i dać mięśniom odpowiednie bodźce do wzrostu, kiedy będą już mogły skorzystać z dodatniego bilansu kalorycznego (i umożliwią mi noszenie koszulek w rozmiarze L, które przewalają mi się w szafie :).
Po treningu tradycyjnie 10 minut aero i czytania reklam supli, potem rowerem do domu i kolejny bonus – podciąganie na spontanie, na trzepaku przed domem. Tutaj już bez problemów z czuciem. :) Nie wiem czemu, ale grubszy drążek (tutaj akurat trzepak) robi różnicę.
Highlightz!:
Wypiskę dietetyczną dodam, jak wpadnie jeszcze jeden posiłek.