Ja jestem najsilniejszy. Kiedyś na syberii trzymetrowy tygrys skoczył na mnie, więc złapałem go w powietrzu i potrząsałem tak długo aż nie strząsnąłem wszystkich pasków, wtedy wypuściłem kociaka. Innym razem przepływałem trasę Portugalia - Kuba, chciałem pokazać, że człowiek bez akwalungu może przemierzyć północny Atlantyk żabką bez wynurzania głowy.
Koło połowy (szósta minuta) napadł na mnie wielki kaszalot. Chciał zacisnąć na mnie swoja wielka paszczę, ale nie dałem mu jej zamknąć - zaparłaem się mocno rękami i lewą ręką (prawej nie mogłem uzyć, bo znajomy z Kuby prosił żebym przywiózł mu sztangę olimpijską i 300kg żelastwa do niej, więc miałem ją zajętą) W końcu kaszalot się zmęczył i odpuścił, a ja i tak dopłynąłem do końca bez wynurzania (mimo, ze bestia cofnęła mnie kilkadziesiąt kilometrów). Innym razem uratowałem człowieka
spadającego z wysokiego wieżowca. Spadał przypadkiem, samobójcy pozwoliłbym zginąć. Nabrałem powietrza i dmuchnąłem niezbyt mocno, wrzucając spadającego z powrotem na dziewięćdziesiąte piętro.
Jeśli chcecie więcej dowodów mojej nadzwyczajnej siły to mam ich jeszcze sporo w zanadrzu, walcie śmiało.
Pozdrawiam
Człowiek po to ma wolną wolę, by dokonywać samodzielnych wyborów i nikt nie powinien wpływać na jego decyzje póki nie szkodzi innym. Oznacza to także branie odpowiedzialności za własne czyny
Son Gochan Moderator działów doping i sztuki walki.