Realizujcie Lafaya na niższych zakresach na których można przechodzić. Wtedy ten trening ma sens. Jak się przechodzi dopiero gdy się jest na stagnacji, ten trening zamieniacie coś w stylu A6W, czyli sztuka dla sztuki.
Wytrzymałość, dla wytrzymałości. A tak stopniowo utrudniając sobie plan, przez praktycznie połowe tego planu można bazować na odpowiednim obciążeniu roboczym.
Wytłumaczę to na innym przykładzie. Trzaskając np. 12 powtórzeń dipsów = 12 xWL 50kg-100% CR (cr=cięzar roboczy). I teraz skoro do tego doszedłem i czuję moc? To co robię na kolejnym treningu na siłowni? Dokładam np. 5kg I mam znowu 12x ale tym razem 55kg. A wy zamiast dokładać obciążenia, dokładacie powtórzeń. Czyli robicie tak jakby wl 50kg x13.
Zanim zlecą się tutaj fani wysokich zakresów, chcę tylko powiedzieć że takie jest moje zdanie. I tylko wtedy ten trening jest odpowiednio przygotowany. Wystarczy spojrzeć na Wazzupa, największe efekty na Lafayu miał w trakcie przechodzenia na niższych zakresach, największy skok siły, oraz poprawę sylwetki. Śmiem twierdzić, że jeżeli teraz Wazzup zacznie machać Lafaya i nie zacznie doczepiać obciążenia do paska, treningi te będą miały mizerny efekt.
To moje poglądy, można lub nie, się z nimi zgadzać.