Mojego kumpla kuzyn za wszelka cenę chciał urosnąć. Wręcz miał obsesje na tym pkt. Do tego stopnia, że nałapał kompleksów. A miał 165cm w wieku 21 lat. Stosował chyba wszystkie legalne buble co to mają na etykiecie napisane "Hormon Wzrostu". Z allegro, z apteki, ze sklepów z suplementami. Ale efektów jak nie było - tak i nie ma.
Chodził po lekarzach jak te starsze chorowite babcie i zawracał gitarę, że to, że tamto, "..., że chcę urosnąć!".
No to jeden lekarz, chyba lekko już podirytowany tym pacjentem ironicznie powiedział mu aby zakupił: drążek, który mocuje się do ściany, z 20, 30kg (im więcej tym lepiej) w talerzach i takie paski co to one pomagają w utrzymaniu ciężaru w dłoniach, aby się nie wyślizgnął (wiązadła jakieś).
Talerze miał przewinąć jakimś sznurkiem i pętelką założyć na stopy, tak aby działało prawo grawitacji. Ręce natomiast przywiązać do drążka i tak dyndać ile siły mu starczy.
I gościu tak zrobił czaicie? Ciężko w ogóle sobie takie coś z wizualizować w myślach a ten... typek to robił. Jak to on ponoć mówił "... miałem cykl na rozciąganie"
Ch*j wie czy go rozciągnęło, bo na pewno oleju mu do głowy nie wlało. Jedno jest pewne. Ludzie w akcie desperacji, aby osiągnąć cel, ale spełnić swoje chore marzenia i pragnienia są zdolni do całkowitego wyłączenia się z myślenia.
Reasumując, mitem w tej historyjce jest chyba słynne stwierdzenie, że "myślenie nie boli". Bo niektórych chyba myślenie tak na******la, że wiecznie chodzą z włączonym monitorem, ale przegrzanym procesorem
Everyday Normal Guy