Mnie z jednej strony ich szkoda, tych wszystkich dziewczyn, ktore przychodzą do Ladies niby po to, żeby schudnąć, a tak naprawdę okazuje się, że te trudności ze schudnięciem to tylko wierzcholek góry lodowej
Ale z drugiej, ci fanatycy, którzy się tutaj wypowiadali... Książka tego dorobkiewicza to wyrocznia, nikt nie zakwestionuje tego, co w niej jest, wszystko biorą na słowo, a na nas rzucają się jak hieny, bo ośmielamy się mieć inne zdanie
To nic, że odchudziliśmy ileś tam osób, przywróciliśmy okres wyniszczonym kobietom, pomogliśmy zmienić nawyki żywieniowe dziesiątkom osób. Są wśrod nas osoby o niesamowitej wiedzy z zakresu diety, treningu i suplementacji, a najważniejsze jest to, że nie jest to wyłącznie wiedza teoretyczna (jak mi ktoś wczoraj naszczekał
), ale przede wszystkim praktyczna. To wszystko się nie liczy, jesteśmy bandą kłamców, niedouków i się wypowiadamy, a nie spróbowaliśmy
Tylko po co mamy próbować tego g...a, skoro mamy tą elementarną wiedzę z zakresu fizjologii człowieka?
Tylko skąd w tych ludziach tyle agresji? Przychodzą (chociaż nikt ich nie zaprasza), do regulaminu działu spojrzeć nie raczą, czytają wyrywkowo, zarzucają nam mistyfikację, że nie rozumiemy tej wspaniałej koncepcji, nie potrafimy czytać ze zrozumieniem. Zapytani o arguementy powtarzają bezmyślnie wciąż to samo: otręby, dużo wody, tłuszcz z ryb. Żadnych konkretów, wciąż ten sam bełkot
Cóż... Pewnie bolesna jest przeświadczenie kołaczące się w podświadomości: że jest się leniem idącym na łatwiznę, bo
układanie diety, liczenie BWT, kalorii, trening
to za duży wysiłek, nie ma na to czasu, lepiej wyłączyć mózg i iść ślepo za tłumem. Żałosne