Powróciłam z dzisiejszego treningu, sztanga mnie nie przygniotla :) jest ok
czuję tylko male zakwaski w łapkach po wczorajszym dniu :) ale akurat lubię to bo czuję że coś robiłam. Dzisiaj było tak:
Rozgrzewka: 10 min bieżnia
1. Przysiad: 5x5: obciążenie: 5kg, 10kg, 15kg, 15kg, 20kg (zwiększałam stopniowo dla sprawdzenie jak będzie mi szło) teraz powinnam już tylko od 20kg zaczynać i w górę ?? czy jak z tym obciążeniem?
2. MC: 5x5: 5kg, 10kg, 15kg, 20kg, 20kg...i tu tak samo??juz od 20 kg lecieć następnym razem?
3. Suwnica: 4x10: 30kg, 30kg, 30kg, 40kg (ledwoooo): nie chcialabym rozbudowywać ud za bardzo, jak dobierać obciążenia??
4.
Uginanie nóg (w leżeniu na brzuchu rozumiem): 4x10: i tu było 10 kg
po tym starczyło mi siły jeszcze na 20 min bieżni wiec chyba trening za słabo wykonalam??
Co wy na to dziewczynki?? Poproszę o skomentowanie mojego "wyczynu" hehe :)
aaaa i jak z moimi posiłkami, w miarę?? czy nie szczególnie?? :D