Muszę przyznać,iż odchudzanie miało i ma ogromny wpływ na moje życie codziennie.Kiedyś( a dokładnie 3,5 lata temu) zachorowałam na anoreksję.
Na początku miałam bardzo silną motywację i niezykle budujące było gubienie kolejnych kilogramów!W ciągu dnia max przyjmowałam 200-300 kcal i byłam z siebie dumna.Świadomość panowania nad własnych ciałem,a przede wszystkim psychiką,była naprawdę mobilizująca.Kiedy człowiek wyznacza sobie konkretne cele i bardzo czegoś pragnie,traci kontakt z rzeczywistością. Nie przemawiały przeze mnie ostrzeżenia na temat chorób,a nawet i śmierci.;/
Nie chodziło mi o osiągnięcie wyglądu modelki,czy zaistnienie w środowisku młodzieży.Liczyło się udowodnienie samej sobie i rodzinie,że potrafię i zawsze mogę perfekcyjnie wykonać zamierzone zadania. Najważniejszy w odchudzaniu jest dystans i założenie po co to robimy.W moim przypadku
redukcja wagi była niepotrzebna(ważyłam wówczas 45 kg przy 165 cm).Choć z początku człowiek odpiera racjonalne argumenty otoczenia,poźniej sam zdaje sobie sprawę,że jest uwikłany w chorobę,z której samemu ciężko się wykaraskać
Mózg zostaje przeprogramowany na liczenie kalorii.Wewnętrz nas tworzy się bariera i choć jesteśmy głodni,pragniemy,myślimy,czujemy,śnimy o jedzeniu,to w efekcie traktujemy je jak ścierwo
To paradoks,ale im bardziej czułam się głodna,tym bardziej byłam szczęśliwa i mój poziom endorfin wzrastał.
Wiele osób myśli,iż ed z pewnością im nie grozi.Nic bardziej mylnego.Sama kiedyś szydziłam z anorektyczek,nie pojmując ich chorych zasad i rytuałów.A to wszystko siedzi w naszej psychice...Dlatego ważne jest wyznaczenie sobie konkretnego celu i granic.Nie możemy przyjąc odchudzania jako 'konkurencji',naszego być albo nie być. To bez sensu.Przecież robimy to by poczuć się lepiej we własnym ciele,urzymać homeostazę.Obecnie lansowane są wychudzone,'na pozór' szczęśliwe,uśmiechnięte modelki,aktorki,prezenterki telewizyjne,ale to tylko'maska'. W tym przypadku redukcja nie jest jednym z elementów zdrowego stylu życia,lecz katorgą,autodestrukcją.Człowiek staje sie aspołeczny,pała ogromną nienawiścią do własnej osoby,zniechecając przy tym do siebie najbliższych.Jak na ironię losu,zamiast cieszyć się osiagnieciem,na które tak pracowaliśmy,przeklinamy dzień,w kórym pojawiła sie idea zrzucenia paru kilogarmów.
Tak więc powtarzam,nie dajmy się zwariować!Wszystko dla ludzi,ale z umiarem i ROZSĄDKIEM!Bo jeśli chcemy to robić,zastanówmy sie czy koniecznie tego potrzebujemy i jaki stosunek do tego zakładamy.