W wołowinę wetrzeć przyprawy, można spróbować potraktować ją oliwą - mi akurat zawsze się wtedy pali spód żaroodpornego naczynia. Skroić marchewki i pieczarki w talarki, tak żeby było ich naprawdę dużo. Zawijamy całość folię do pieczenia i wrzucamy do piekarnika w temp ok. 180-200 stopni. Po godzinie można dorzucić seler i cebulę. A po półtorej wszystko jest już gotowe. I nigdy nie wychodzi mi sucha czy gumiasta. Nawet nie muszę jej podlewać, bo folia trzyma wszystko.
Ale teraz jestem leniwy i próbuję zgrillować kurczaka na patelni, tak, żeby odbił się ten wzorek :). Kaszę gryczaną gotowałem na patelni w minimalnej ilości wody, tak żeby wszystko wsiąkło. Naprawdę smakuje lepiej, nie mówiąc już o tym, że na bank jest bardziej wartościowa od tej wygotowanej w garnku pełnym wody.
Dzisiaj znowu biegałem, myślę, że było tego z 7-8 km, trochę oderwałem się od parków i biegałem po chodnikach co ciekawszych ulic Warszawy. Ale pustych Łazienek o 7 rano nic nie przebije. Planujemy z kolegą przemyśleć trochę trasy tak, żeby robić 10-15 km bez przerwy.
Co do postępów, to chyba najbardziej jestem zadowolony z poprawy postawy (mam delikatną skoliozę - zapomniałem wspomnieć?), kondycji, wydolność, siły (ale to najtrudniej zauważyć). Oczywiście cały czas rosnę - i to też jest dobra wiadomość.
ANIMA SANA IN CORPORE SANO
http://www.sfd.pl/Niecodziennik_pajarito_-_podsumowanie_str._12-t416114.html - mój niecodziennik treningowy