Autor artykułu Mike Adams, fenomen ten, powodowany obecnością przypraw i chemii w jedzeniu, nazywa „inflacją smaku". Twierdzi, że już w pierwszych latach naszego życia tracimy zdolność odczuwania całego bukietu, który posiada naturalne pożywienie. Amerykański portal porównuje to do słuchania muzyki. Ktoś, kto przesadza z głośnością, przestanie po jakimś czasie odbierać subtelne niuanse dźwięku.
To samo dzieje się z naszym językiem. Bombardując go silnymi bodźcami smakowymi w postaci ogromnych dawek soli i cukru tracimy zdolność cieszenia się smacznym jedzeniem. Rezultatem jest to, że wielu ludzi wyczuwa tak naprawdę tylko dwa smaki - słony i słodki.
Oferowane przez sieciowe restauracje szybkiej obsługi posiłki są zazwyczaj bardzo mocno przyprawione - twierdzi newstarget.com. Nieświeże składniki i chemia powodują, że smak takiego dania byłby nieznośny, gdyby nie olbrzymie ilości soli, które mają go „uzdatniać".
Przykładem drugiej skrajności jest pieczywo, które stanowi dziś mieszankę mąki, ulepszaczy i ogromnej ilości cukru. Według newstarget.com niemal wszystkie produkowane masowo wypieki są bardzo do siebie podobne, różnią się jedynie chemicznymi dodatkami.
Jak stwierdza portal, firmy z branży spożywczej dodają coraz więcej wzmacniaczy smakowych do swoich produktów. W miarę jak zmysły konsumentów ulegają stępieniu, potrzebują oni coraz mocniejszych bodźców, aby w ogóle czuć, że mają coś w ustach. Popularnością cieszy się zwłaszcza glutaminian sodu, którego najwięcej znajdziemy w ostrych sosach czy chipsach.
Problemem jest nie tylko utrata doznań zmysłowych. Według Adamsa takie niezdrowe odżywianie się powoduje, że ludzie... głupieją. Ograniczanie spektrum bodźców jakie odbiera nasz umysł zmniejsza zdolności postrzegania świata. Podobnie jak z mięśniami, brak treningu powoduje regres.
Autor stwierdza: - Ustaliłem, że ludzie, którzy jedzą więcej śmieciowego żarcia charakteryzują się niższym poziomem inteligencji. Może to głupota prowadzi do złego odżywiania się, a może jest odwrotnie? Myślę, że to tworzy pewien cykl. Nierozgarnięci ludzie jedzą chemię, która jeszcze pogarsza ich stan. Koło się zamyka. Takie osoby bardzo szybko stają się typowymi konsumentami. Tracą kontakt z rzeczywistością i kupują wszystko, co zareklamuje telewizja.
Adams dodaje, że większość inteligentnych ludzi, jakich poznał, zwracała dużą uwagę na to, co je. Zazwyczaj nie słuchała też potwornie głośnej muzyki, zdając sobie sprawę z tego, że szkodzi to ich słuchowi. Nie wylewała na siebie litrów perfum, dbając o swój węch.
Jak można przeciwdziałać takiemu otępieniu? Według newstarget.com należy praktykować „zmysłową ciszę". To stan, w którym nie wystawiamy się przez pewien czas na żadne bodźce - słuchowe, smakowe czy węchowe. Zaś osoby, które cierpią na tego rodzaju zaburzenia mogą wrócić do normalności eliminując stopniowo ze swojego menu śmieciowe potrawy. Kuracja trwa kilka miesięcy, ale - jak stwierdza autor tekstu - potrafi dać zaskakująco pozytywne rezultaty.
- Jem zdrowo od lat. Samo patrzenie na słodycze odstrasza mnie. Widzę tylko mąkę i cukier, zmieszane razem tak, aby zajmowały jak najwięcej miejsca. Dla mnie najlepszym deserem pozostaje jabłko czy kiść winogron. - kończy swój artykuł Mike Adams.
(oprac. wow/o2.pl)