Zupełnie nie wiem jak zacząć temat. Bo gdyby zebrać wszystko do kupy to aż sam się sobie dziwię gdzie ja popełniłem błąd. Czy może sam go nie popełniłem. W każdym bądź razie dziękuję za porady wystosowane w tymże wątku.
Niby wg tematu chciałbym się odchudzić. Tak, tylko jak patrzą na mnie znajomi z czego, i jak widzę wynik tkanki tłuszczowej to... też nie wiem po co

Tak więc - startowałem pod koniec 2012 ze 100kg z kawałkiem przy wzroście 184cm. Jak się nie wziąłem za siebie - mało jadłem w ciągu tygodnia, ćwiczyłem insanity przez miesiąc czasu. Były nawet momenty kiedy spadałem do 92.5kg. Ale to wszystko na siłę, bo wystarczy że coś zjadłem i wracałem do 96-97kg, no może kawałek mniej ale to była stała waga. Zupełnie się nie przejmowałem czasem tym co jadłem, bo myślałem że insanity spali mi wszystko. Lecz niestety się myliłem, jednak organizm miałem całkiem zakwaszony bo jadłem wszystko przed ćwiczeniami. Dopiero w trakcie ćwiczeń odechciało mi się jeść tego wszystkiego zupełnie. Odżywiałem się bardzo dietetycznie, ponieważ "nie przyjmowało" mi chemicznego jedzenia. W 2013 roku było podobnie, z tym że dopiero w grudniu spadło do 94kg, gdy intensywniej ćwiczyłem - lecz jadło się dalej te chemie gdy się skończyła "2-miesięczna katorga" z Insanity. Przez 3 miesiące nie miałem wagi, nie kontrolowałem się z objadaniem się i znowu... powrót do 104kg. Przełom nastąpił dopiero latem 2013 roku. Kiedy to z tej wagi spadłem do... 86kg (nie wiem jakim cudem). Moja koleżanka która też ćwiczyła insanity w tym samym okresie nagle też tyle samo spadła z wagi (18kg). Cud proroczy? No nie wiem. W każdym bądź razie przez 3 miesiące trzymałem tą wagę nie jedząc wielce. Do 3 miesięcy, ale później z czasu chipsy (raz na 1-2 tygodnie) i powrót do 91kg-94kg. Szok był. Ponieważ przez 3 miesiące uważam, iż jadłem tak samo ale waga stała w miejscu, bo ta magiczna bariera 87kg-89kg MAX stała w miejscu. Pomyślałem sobie, że już do 90kg nie da rady przekroczyć kontrolując co się je i jak się je. No ale niestety - to wszystko wybuchło nagle. Tydzień, dwa i powrót. Pomyślałem sobie, że w połowie października zacznę robić insanity i mój cel będzie taki, iż z 94kg spadnę do 75kg, czyli do idealnej wagi jak na mój wzrost. Ale skąd! Ważę aktualnie 90kg-92kg. Czyli tak jakby spadek... 3kg. W pierwszym miesiącu ćwiczeń kebab 1-2 w tygodniu, paczka chipsów raz na miesiąc, starałem się nie przekraczać długu kalorycznego. A w tym aktualnym czyli drugim - zupełnie nic jeżeli chodzi o byle jakie żarcie. Serek wiejski truskawkowy z bułką, kubek maślanki truskawkowej + musli z mlekiem, ewentualnie 2 kanapki z chlebem razowym w ciągu dnia - tak to wygląda przez miesiąc. To już ostatni trening 9-tygodniowego Insanity. I tak się zastanawiam co ja źle robię? Bo wg pomiarów tkanki tłuszczowej to mam idealną sylwetkę 13.88% (przy 10.5-14.9%), lecz jest te 5-7kg nadwagi które mnie nurtuje i które jest... widoczne. W łeb na szyję się biję z tym problemem, z czasu popijam izotoniki które są niskokaloryczne, ale uważam, że to jest lepsze od 1l tymbarka w kartonie które kiedyś piłem bardzo często na dzień. A teraz od 3 miesięcy kompletnie nic bo to dla mnie smakuje jak "zgnilizna", kiedy to wziąłem łyka jak byłem u gości. Piłem samą wodę.
A i czytałem gdzieś jeszcze, że wpływ na to mogą mieć komórki tłuszczowe których już nie ma opcji wyniszczyć. I tak się zastanawiam - czy one mogą mieć wpływ na to, że nie mogę schudnąć do idealnej wagi? Raz mogę a raz nie? A z tego co pamiętam to gdy schudłem te 17kg odżywiałem się gorzej jak teraz i efekty są zdecydowanie... porażające.
Zapraszam do dyskusji. Aż ciekawi mnie czy dostane opierdziel, czy wyrazy współczucia :D