Zaczne od krotkiego przekazu: jestem zalamana. Moj problem polega na tym, ze od lat bezskutecznie probuje wyrobic/wyrzezbic miesnie brzucha i po prostu nie ma zadnych efektow.
1. Nie mam nadwagi. Mam 162 cm, waze 50 kg.
2. Biegam od roku 24 km tygodniowo. Do tego rower i maszyna eliptyczna.
3. Wygladam zgrabnie, z jednym wyjatkiem - mam duzy brzuch. Moja sylwetka jest naprawde dziwna, jesli patrzy sie z profilu: linia prosta i nagle wielkie wybrzuszenie.
4. Jestem na zdrowej diecie:
sniadanie: platki owsiane + orzechy (platki sa bez dodatku cukru) + owoc
drugie sniadanie: jablko
obiad: zwykle warzywa w roznej postaci, duzo soczewicy i soi, ryby, miesa procz ryb nie jem
kolacja: jajka, nabial lub warzywa
Nie jem slodyczy, nie pije sokow z cukrem, i tak dalej...
Od paru lat podchodze do cwiczen brzucha - za kazdym razem koncze zalosnie. Po pierwsze: odczuwam bol kregoslupa nie do zniesienia. Wiem, ze nalezy izolowac te czesc ciala i wiem, ze jej angazowanie obniza skutecznosc cwiczen. Mimo staran kregoslup i kark po prostu mnie dobijaja. Probowalam 6 weidera - kregoslup rozwalil mnie po 20 dniu. Podchodzilam do niej 4 razy, za kazdym razem konczylam po 20-ktoryms dniu.
Dzis bylam na silowni by cwiczyc na maszynach. Czulam cale cialo... procz brzucha. Robilam 30 minut dosc intensywnych cwiczen na brzuch - nawalaja mnie rece, nogi, wszystko, tylko nie sam brzuch.
W dodatku moj brzuch jest bardzo wydety - wydaje mi sie, ze nie mam na nim az tak duzo tluszczu. Mimo wszystko po prostu NIE MOGE sie tego pozbyc... Jestem sfrustrowana do potegi 100000, bo czuje ze marnuje czas i robie z siebie durnia. Czy to sa uwarunkowania genetyczne, budowa ciala czy naprawde popelniam jakis kolosalny blad?