Jakiś czas temu zadarłem z kolesiem...nie wiem już dokładnie o co poszło...ale to taki cwaniaczek z bogatej rodziny, który ma trochę znajomości, brata pakera i uważa się za bossa....ja nie lubię takich gości, którzy nie szanują innych, więc zadarłem z nim i ciągnie się to już jakiś czas...
On ma brata w sąsiednim małym miescie na wzór niego...
No i zadarłem jeszcze z kolesiem z następnego miasteczka, który też ich zna...
Pomyslicie sobie co za burak, ze zadziera ze wszystkimi...No właśnie do tego braciaka nic nie miałem, ale wiecie jak to jest z rodziną....A kolejny koleś mogę to powiedzieć z całą pewnością, że nawrzucał mi zupełnie za nic, ja nie byłem dłużny i tak to się zaczęło.. Na późniejsze gadki starałem się zbytnio nie reagować, w myśl zasady, że reagowac dopiero na czyny..Nie chciałem prowokować walki, bo uważam, że szybko nie skończyłoby się to (wjazd z jednej strony, potem odegranie i tak w kółko). Nie wiem może oni uznali, że jestem ciotą i nie mogą się ode mnie odczepić..Nie mówię o jakiś tam akcjach ostrych, ale małe wku******** docinki itd. Nie jestem leszczem, ćwiczyłem sporo na siłce mimo młodego wieku, mam ponad 185cm wzrostu i prawie 80 kilo wagi i mało tkanki tluszczowej (cieżko na to pracowałem). Ponad to bardzo dużo biegałem 30-35 minutówek...Wysoko kopię dzięki rozciąganiu....Katowałem się jak dziki...Może ta jakaś obawa przed atakiem wynika stąd, że tak na poważnie się już nie prałem gdzieś od 5 klasy....starałem się unikac walki, ale z tego co pamiętam wcześniej zdarzało się solo i szłem jak czołg, no ale to były dziecięce dymy... Kumple mówili, że po pierwszym wpierdeńku taka obawa przechodzi raz dwa. Właśnie zacząłem naukę w liceum. Wszyscy bohaterowie opowieści chodzą do szkoły do jednego miasta..I teraz mam problem do roztrzygnięcia: jestem pewny, ze gdy oni mnie spotkają (a są rok starsi, więc na pewno mają jakiś kumpli w klasach czy szkołach) znowu będą chcieli się popisać itd..Na pewno wiecie jak to jest..Mógłbym zebrać ekipę kumpli (a naprawdę bez problemu by mi się to udało) i po prostu dorwać ich przy miejscu zamieszkania, nastraszyć lub nawet skopać dupy....ale jestem pewny, ze będą chcieli się odegrać i jesli nie osobiście to wystawią mnie kolesiom do skrojenia albo skopania...Na pewno okazja się znajdzie..jak to w mieście..Nie myslcie, że jestem ciotą, ale po prostu myślę realnie...Wiem, że prawdziwy łowca nie patrzy na "rzekomych kolegów", no ale wydaje mi sie, że tak właśnie stałoby się. Przyznacie, że mścicieli, takich jak np. Punisher po prostu nie ma, ale może się mylę . Chciałbym, żebyście ocenili to wszystko, poradzili młodemu forumowiczowi, opisali swoje początki zatargów....Dzięki za rady..Powodzenia
Choć w plecach widły nie poddawaj się nigdy!