no to jak pojechałam tym rowerem do pracy, to potem trzeba było jeszcze wrócić nim do domu kolejne 15 km, zjeść coś i na trening lecieć
trening:
powiem otwarcie /chyba po raz kolejny / jest to mój najmniej ulubiony trening. zbyt statyczny. mimo, że zawsze lubiłam ćwiczyć brzuch, to tu jakoś nie mogę się odnaleźć
*po próbach podciągania, opuszczania, tudzież swobodnego spadania na poprzednim treningu, mimo jednodniowej przerwy łapy okazały się być nieźle spompowane...push press szedł ciężko, więc nie było opcji żeby dokładać więcej. w zarzucie czuję się co raz pewniej i już nawet zaczyna mi się podobać-najlepsza jest ta adrenalina, czy uda się nie zaliczyć gleby przygnieciona sztangą, czy nie
*sit upy na piłce-znacznie trudniej niż na skośnej ławce. ładnie czułam jak pracuje brzuch i miłam niezłą zabawę z utrzymaniem równowagi
*wznosy-wszystkie serie ciągiem. przy 30 i 25 myślałam, że mi farba z nosa pójdzie, bo czułam, że podniosło się ciśnienie, ale było ok prostowniki i tyłek będą jak stal jedyne co mnie niepokoi, to że znowu czułam ścięgno pod kolanem. przy żadnym innym ćwiczeniu nie mam z tym problemu, a tu wyraźnie boli
*unoszenie kolan do łokci w podporze na łokciach-wszystkie serie ciągiem. hmmmm...tu o dziwno najbardziej tym razem czułam...przywodziciele. brzuch oczywiście też pracował, ale nuki męczyły się bardzo
*godz step-trochę sobie poskakałam i nawet się porządnie spociłam
Dzień 20
trening którego bałam się najbardziej, powiem tak-nie taki diabeł straszny jak go malują-10 razy gorszy!!!
tak jeszcze się nie zmęczyłam. bez większej zadyszki, ale sponiewierał mnie totalnie. po raz kolejny gdybym nie widziała obok ćwiczącej Curary, to nie wiem czy dotrwałabym sama do końca...no i gdyby nie bardzo spontaniczna decyzja, jeszcze w łóżku, żeby ruszyć tyłek i pójść an siłownię, to nie wiem czy bym się za niego dziś zabrała
ćwiczenia podzielone z ładem i składem na serie z bardzo krótkimi przerwami. jak zobaczyłam czas : 38:18min -to jedyne co pomyślałam, że po cholorę było się tak spieszyć-teraz mnie czeka 21.42min aero /którego w końcu nie było, bo poległam...podczas rozciągania nie miałam siły przyciągnąć nogi do klatki i na leżąco zrobiło mi się słabo, ale żyję-ratowałam się w szatni truskawkami /
-
100x sit up gładko poszło, bez żadnej przerwy, trochę czułam na początku brzuch po poprzednim dniu, ale potem już było ok.
-
50x thrusters no i się zaczęło
pierwsze 30 hantle 5kg, potem do końca już 4kg.../serie 20,20,10/
-
25x MC 25kg /seria 15 i10/wreszcie miałam wrażenie, że na prawdę czuję to ćwiczenie, że nie ciągnę z pleców, ale pracują na początku nogi
-
100x pompka /serie po 10/ 50 męskich, potem chwila głupawy spowodowana zdaniem "ale k***A będziemy silne"
,a potem damskie. jedna zakończona bezwładnym opadnięciem morda na glebę, bo łapy nie wytrzymały zupełnie...
-
50x thrusters o panie...po tych pompkach z każdym powtórzeniem było co raz gorzej, chodzienie w kółko, te sprawy
-
25x MC - tak się rozpędziłam, że 40 zrobiłam
. myślałam, że tu zakończę zabawę, bo spompowało mnie to totalnie
-
100x skok na podwyższenie 40cm, serie po 10. tego bałam się najbardziej, a w sumie nie było tak strasznie. pod koniec trochę adrenaliny czy wskoczę, czy raczej piszczelami przypierdzielę w podest, ale obeszło się bez obciachu
-
50x thrusters nie było mięśnia, którego bym nie czuła w trakcie
-
25x MC ufff...wiedząc, że to koniec machnięte w mega tempie, żeby tylko już mieć za sobą...
Micha:
*liczona, ale nie zapisała się, więc nie chce mi się jeszcze raz wrzucać, ale B130/T85/WW-100
-omlet z truskawkami i kokosem
-truskawki i whey
-soczewica z masłem, pomidor, sałata, arbuz
-wołowinka z buraczkami plus truskawki
-mielone indyk ze szparagami i oliwą
Dzień 21
*hmmm...trochę mi się dzień 20sty przedłużył i zakończył się o 6 nad ranem...w nocy działy się różne dziwne rzeczy. niestety jedna wiadomość mnie totalnie psychicznie rozwaliła, co zaowocowało więcej niż jedną lampką wina ale już się pozbieram i nie zamierzam więcej się tym przejmować/mam nadzieję.../
*spotkałam mojego kolegę, na którego wpadam raz na pół roku, ale widział mnie on we wszystkich moich meduzowato-fokowatych wcieleniach i spytał się czy ćwiczę na siłowni. odpowiedziałam, że tak i już szykowałam w głowię jakąś ciętą ripostę przygotowana, że zaraz padnie jakiś głupi komentarz. co usłyszałam? że tak zaj**yście jeszcze nie wygladałam chwilę stałam z rozdziawioną twarzą, bo nie wiedziałam co powiedzieć
*ogólnie niedziela upłynęła mi na przetaczani się z jednej kanapy na drugą
Micha :
-mielone z indyka i 4 ogórki kiszone/o 6 po powrocie do domu
/
-omlecik z truskawkami, moje zayebyste masło migdałowo-kokosowe
-mamusiowa szczawiowa z jajkiem
-mielone z indyka, prawie mizeria, pomidor, sałata, buraczki
-truskawki polane wheyem. dużo truskawek
-mielone, papryka, sałata, masło, oliwa
Podsumownie 3go tygodnia
niby miałam więcej czasu na odpoczynek, bo wolne dni, więc myślałam,że bardziej odpocznę, ale jakoś nie do końca wyszło co raz bardziej czuję zmęczenie. Z jednej strony czuję się co raz silniejsza, a z drugiej niektóre rzeczy zaczynają iść coraz ciężej i zaczynam widzieć jak dużym obciążeniem dla organizmu są te treningi. Jeśli chodzi o ciało, to wreszcie zaczęło schodzić z wewnętrznej strony ud i ogólnie nogi zmieniają się w nieprawdopodobnym tempie (przynajmniej wg mojego lustra ) Ruszamy z nowa michą i zobaczymy co się będzie działo. Liczę na przypływ mocy
Dzień 22
no i znowu poniedziałek i mój ulubiony trening- zapałałam jakąś dziwną niewiarygodną miłością do przysiadów
Micha:
-jajo na twardo, warzywa
-szpinak z soczewicą
-mielone z brukselką i pomidorem
-whey z truskawkami
-sałatka z łososiem
plus:
wiesio, tran, WMC, chlorella, drożdże
Zmieniony przez - aisha w dniu 2012-05-07 13:28:20
Zmieniony przez - aisha w dniu 2012-05-07 14:11:02