Ide do supermarketu. Przed wejściem widze jak jakiś chłopak(góra 17lat)rzuca plastikową butelką z napojem i coś krzyczy. Rzucał w dziewczyne (w podobnym wieku albo młodsza nawet) ale nie trafił. Ludzie sie obejżeli ale nikt nie zareagował. Za chwile zawołał do niej po imieniu żeby zaczekała (właściwie to wołali bo byli we troje 2 chłopaków i dziewczyna. Ten co rzucał miał jakieś 170cm wzrostu i był szczupły. Ubrany byl w dres :) Drugi niższy ale troche szerszy. Raczej spokojny ale cieszyło go zachowanie kumpla). Wygladało to tak jakby byli w czwórke ale jedna z dziewczyn chciała zrezygnować z towarzystwa.
Siadłem na ławce i obserwowałem co dalej będzie sie działo.Przez chwile był spokój ale jak odeszli dalej znów coś za nią krzyczeli. Pobiegłem za nimi. Przez jakis czas szedłem tuż za tą trójką i czekałem aż znów coś zrobią.
Dziewczyna zatrzymała się niedaleko przystanku autobusowego. Ten wyzszy podszedł do niej i podal jej portfel. Odrzuciła go. Podniósł, rozerwał go i powiedział "wolisz taki?".
Powiedziałem "Co robisz gówniarzu? Podnieś i przeproś." Myślałem że zrobi to na nim jakies wrazenie (22lata, 185cm, 85 kg wagi). Zamiast tego gapi sie bezczelnie i mówi "To moja dziewczyna, jak nie wiesz o co chodzi to sie nie wtracaj".
Zatkało mnie przez chwile i mówie że nie podoba mi sie jego zachowanie. On na to że "Ona tak lubi". Podniosłem jedną część portfela, podaje tej dziewczynie i pytam czy jej nie przeszkadzają. A ona na to że to ja jej przeszkadzam. Pomyslałem , że sie ich boi i pytam jeszcze raz "nie bój sie, na serio nie przeszkadza ci ich zachowanie?" A ona do mnie "Na h.. sie wpier...lasz?"
Rozwaliło mnie to totalnie. Nie wiedziałem co robić. Ci kolesie zaczeli przeklinać "Po h.. tu stoisz", "nie masz co robić". Zaczełem odchodzić a ten wyższy mówi "spier..". Cofnąłem sie i pytam "może chcesz iść w brame gówniarzu?". A on "Sam sobie idź i nie wpier..laj sie w nie swoje sprawy". Po raz kolejny zbił mnie z tropu.
Niedaleko przystanek,sporo ludzi a tu jakis dryblas dzieciaków zaczepia (tak to pewnie wyglądało z daleka).
Powiedziałem tylko "Z***any człowiek jestes" i odszedłem.
Wyszedłem na idiote i naśmiewała sie ze mnie cała czwórka.
Jak zachowalibyście się w takiej sytuacji?
Może trzeba było bić bez zastanowienia?
A może odejść jak tylko wyszło że są razem?
Dzięki za wszelkie komentarze.