Trzeba spojrzec na to od strony pracownikow i pracodawcow.
UFC sie zabezpiecza w ten sposob. Minimalizuja mozliwosci doznania kontuzji przez zawodnika, wymeczenia organizmu czestymi walkami czy tez skupianie sie na innych zawodach, niekoniecznie UFC-owskich. Ja ich po czesci rozumiem, bo z tego co mi wiadomo dbaja o swoich zawodnikow pod wzgledem medycznym, kontraktowym, placowym. Wszystko wydaje sie byc poukladane, rozpiski sa podane wczesniej, nie to co np w Strikeforce, w ktorym Fedor nie bedzie walczyl, bo ma seminarium we wrzesniu, w pazdzierniku mistrzostwa w
sambo, a na wiosne jedzie na ryby z Putinem. Oni dyktuja warunki, nie zawodnicy.
Co do zawodnikow, tez ich rozumiem. Niektorzy sa wieloplaszczyznowi. To jakies zawody w bjj, to zaproszenie do K1, to rozbicie wszystkich przeciwnikow w krotkim czasie. Taki Overeem od 3 lat chyba nawet porzadnie sie nie spocil podczas walki w MMA, wiec szuka innych opcji i pieniedzy, bo (znowu podam przyklad Strikeforce) nie daja mu walk, poniewaz organizacja sama nie radzi sobie z zawodnikami, ktorzy dyktuja (a raczej ich menadzerowie) kto bedzie walczyl z kim i kiedy.
Ciezko to pogodzic, ale jezeli mialbym porownywac np UFC czy inne organizacje to wiadomo, ze w UFC jest najwyzszy poziom. Tam organizuje sie walki takie jakie sie sprzedaja, a nie takie jakich chca zawodnicy. Dodatkowo zgadzam sie z Gregiem, ktory pisal, ze ostatnie Dream bylo dobre, poniewaz dobrzy zawodnicy walczyli z przecietnymi (sorry Saku, ale czas na emeryture, no offence
i mogli na ich tle sie wykazac.
Zeby nie robic OT to musze stwierdzic, ze ciagle stawiam na Caina. :)