Myślę, że błędnie jednak ocenia Pan moje podejście do badań, ich znaczenia oraz sposobu wyprowadzania przeze mnie wniosków. Nie do końca zgadzam się też z ujęciem praktycznych przecież badań in vivo, jako teoretyzowania. Starannie selekcjonuję publikacje naukowe, przykładając odpowiednią miarę zależnie choćby od metodologii ich przeprowadzania. Inne znaczenie będą mieć randomizowane próby przeprowadzane na wytrenowanych zawodniakach określonej (docelowo) dyscypliny sportowej, inne - te przeprowadzane in vitro, czy też na muszkach owocówkach….
Nie zgadzam się również z poglądem wg którego trudno weryfikować pochodzenie badań w kontekście ich rzetelności. Analizując pełne teksty, zapoznając się dorobkiem naukowym autorów i ich ewentualnymi powiązaniami "komercyjnymi", można dokonać fachowej selekcji. NIe chciałbym by mnie Pan źlezrozumiał, ja ważę swoje słowa, a poglądów nie formułuję
ad hoc, miara którą przykładam do badań i publikacji naukowych nie wynika z egzaltacji samym faktem ich istnienia, a chyba dostrzegam w Pana wypowiedzi nieśmiałą sugestię - iż wnioski wysuwam pochopnie. Nie jest tak. Badania i publikacje naukowe, ze względu na swój prestiż stanowią świetne referencje dla prezentowanych poglądów zwłaszcza w dyskusjach korespondencyjnych, choćby - internetowych. Stąd też często się nimi posiłkuję
Rozumiem, że nie każdego one zajmują, nie każdy ma czas na ich uważną analizę, mnie jednak udaje się wygospodarować na tyle wolnego czasu by zauważyć, iż stwierdzenie
jest tego w necie tysiące, przysłowiowa połowa jest na tak, druga na nie, nie do końca odpowiada rzeczywistości. Oczywiście są przypadki sprzeczności, gdzie w jednej próbie okazuje się iż - upraszczając - związek X działa, w drugiej, że nie działa. Fakt istnienia takich niekonsekwencji, nie powinien jednak przyprawiać o zawrót głowy, a mobilizować do dalszych poszukiwań, i tak jak dowodzi przykład kontrowersyjnego HMB, udaje się bowiem znaleźć syntezę która godzi - wydawałoby się - sprzeczności. Metodologczne uchybienia oczywiście się zdażają - np patrząc z perspektywy czasu na starsze badania, można zauważyć przy pewnej wiedzy z zakresu biochemii czy fizjologii.. Nie są one jednak regułą. Odpowiednia selekcja jest potrzebna.
Przechodząc do kwestii karnityny - myslę iż wart uwagi jest tekst do którego link zamiesciłem w poprzednim poscie. Godne przejrzenia są też na pewno badania dotyczące acetyl-karnityny i propionyl-karnityny. Problem z tradycyjnymi formami l-karnityny polegał na niskiej jej biodostepnosci, oraz wynikał z faktu, iż nie koniecznie suplementacja zwiększała jej stężenie w mięśniach. W wypadku ALCAR i PLC, sytuacja wydaje się wyglądać inaczej, co powoli zaczynają wykorzystywać producenci suplementów, pojawiają się również mocno entuzjastyczne opinie na zagranicznych forach. W kwestii karnityny wart zgłębiania jest jej hamującym wpływ na aktywnośc oxydazy NADPH, co w konsekwencji prowadzi do poprawy dostępności tlenku azotu.
Jeśli chodzi o glutaminę, to na niekorzyść tego suplementu przemawia obiektywnie tak wiele, tak wiele pokrywa się z moją wiedzą, moimi osobistymi przekonaniami i doświadczeniami (mam również swoje małe doświadczenia, choćby z grupą poznańskich zapaśników, którym odstawiłem glutaminę w okresie intensywnych
treningów), że raczej upierać się będę, iż jest po prostu marketingową wydmuszką z rozpędu zalecaną i włączana przez wielu do podstawowej suplementacji. I w świetle w/w pozostanę raczej przy swoim zdaniu. na wszelki wypadek podkreślę: nie chodzi mi o to by iść pod prąd, ale aby dociekać jak jest w istocie
Na koniec: mam do Pana kilka pytań dotyczących słodzików i ich wpływu na reakcję insulinową (pojawiła się taka teza na szkoleniu), czy byłby Pan zainteresowany rozmową na "łamach" tego działu?
Zmieniony przez - faftaq w dniu 2010-09-04 10:02:18