Od ponad pół roku chodzę na treningi K-1. Po 3 miesiącach zacząłem uczestniczyć w pierwszych zawodach. Wiem trochę wcześnie ale trener powiedział że dobrze mi idzie i chce Mnie na kolejnych. Była i jest to liga amatorska więc wystarczyły mi zwykłe badania od lekarza rodzinnego (komisja jakoś dopuściła). Niestety teraz dostałem nakaz iść do sportowego. I tutaj problem.
Jestem osobą niesłyszącą z 80% ubytkiem (mam grupe inwalidzką). Reszta jest sprawna ;). Obawiam się że sportowy lekarz może Mnie nie dopuścić do zawodów. Jeszcze u niego nie byłem generalnie idąc do niego wymagane jest zaświadczenie od neurologa. Zdobyłem je ale uwzględnił w papierach niedosłuch i powiedzial że mam iść do laryngologa. Laryngolog nie wydał zgody. Jego text: "nie wskazane są uderzenia na głowe". Co analogicznie może się przełożyć na to że sportowy mi zgody nie wyda
To Polski paradoks i biurokracja od d...y strony, ponieważ oficjalnie są mistrzostwa świata niesłyszących deaflimpycs gdzie głusi walczą w karate, judo, zapasy, taekwondo. A u Mnie utrata słuchu nastąpiła pod wpływem migdałów lub przez lekarzy (farmakologicznie czyli mocny specyfik dostalem).
Pytanie jak to rozegrać!? Bo nie chcę by znowu lekarze mi niszczyli życie :/ Może jakby wymieniać sportowemu że niedosłuch nie jest przeszkodą i istnieje wielu niesłyszących sportowców sztuk walk da się przekonać. (może znacie jakiś znaczących walczących niesłyszący najlepiej z boksu ja znam tylko Jorge Munoza, któremu i tak zabronili wydania licencji)
Pozdrawiam