Zaglądam tu spowrotem po tym jak udało mi się zrzucić 6 kg w zeszłym roku (wrzesien- pazdziernik 2009) i ważyłam wówczas 59 kg. Pozniej zaczał sie rok uniwerytecki, straciłam trochę motywację żeby wyglądać jak bogini zgrabności i tak tyłam w każdym miesiacu po 1 - 2 kg aż w koncu jest Luty 2010 i waże 65 kg... znowu. Czyli tyle ile ważyłam wyjściowo.
Wzrost: 165
Waga obecna: 65 kg
Waga docelowa: 59-60 kg
Wiek: 23 lata, w tym roku koncze 24.
Wcześniej chciałam schudnąć do 55 kg ale ważąc 59 bardzo się sobie podobałam i nosiłam rozmiar 36 ubrań, więc dalej nie chciałam chudnąć.
Moim marzeniem jest wypracować w sobie taka dyscyplinę, aby utrzymać wagę w granicy 58-59 kg. Wyglądam wówczas bardzo proporcjonalnie i nadal kobieco, dobrze mi z tą wagą.
W poprzedniej próbie odchudzania moją motywacją były nieszczęscia spowodowane problemami z byłym chłopakiem i inne nieciekawe historie z życia wzięte. Przez te pare miesiecy jednak udało mi się troche posklejać swoja "psychike" i już mi znacznie lepiej, chociaż troche przytyłam. Moją obecną motywacją jest cos zupełnie odwrotnego - optymizm, chęć wyglądania ślicznie i wzbogacania kontaktów towarzyskich :) jednak gdy po jednej z imprez zobaczyłam swoje zdjęcia od boku, od tyłu... aż mi gardło zatkało że taka się zrobiłam mniej foremna dlatego chcę wrócić do wagi gdzie wyglądam moim zdaniem najlepiej.
Poprzednia dieta nie była idealna, troche podjadałam słodkosci mimo wszystko. W moim starym blogu tutaj opisywałam. Generalnie to było na tej bazie:
Węglowodany: 160
Białko: 120
Tłuszcz: 60
chęć rezygnacji ze słodyczy (chociaż i tak sie nie mogłam im oprzeć) i ćwiczenia na siłowni.
Nie mam juz karnetu na siłownię, może kupie sobie jak troche kasy mi przybędzie. Za to niedługo zacznę pracę i będzie tam dużo lataniny to może to mi troche zastąpi siłownie.
Generalnie zakładam blog bo bardzo pomaga mi on psychicznie trzymać dyscyplinę, mimo że pisze tu sobie frywolne treści :)
Jakoś tak na mnie działa, że gdy widzę słodycze - to lepiej mi sie przed nimi powstrzymać bo wiem, że pozniej będę czytać swojego - wasze blogi i będę się "głupio" czuła przed komputerem!!! hehe
Jest jeszcze jedno, czy wy też tak macie że jak chudniecie - to sie gorzej psychicznie czujecie? jak schudłam do moich niby upragnionych 59 kg - to czułam sie paskudnie jak prawie wszystkie cichy na mnie wisiały, jak czułam, że ubywa mi ciała, jakby estetycznie sie sobie straasznie podobałam, ale psychicznie czułam że zanikam! i podswiadomie pozwalałam sobie, żeby zjeść większą porcje lodów, czekoladę, albo pizze, frytki, fast-food.... nie mogłam tego opanować, mimo , że wiedziałam jakie będą konsekwencje - czyli roztycie sie do 65 kg! :(
u was też taki psychiczny szok następował jak chudliście?? Macie moze jakieś sposoby? to naprawde było grozne i głownie przez to przytyłam.
Bardzo będę wam wdzięczna za pomoc, wspieranie i cenne sugestie!!!
Również i wam życzę powodzenia z odchudzaniem i rzeźbieniem ciała