...
Napisał(a)
...
Napisał(a)
Teraz to moja babcia z nim wygra (bo żyje)
Z drugą będzie "No contest" bo też nie żyje tak jak Bruce
Z drugą będzie "No contest" bo też nie żyje tak jak Bruce
...
Napisał(a)
Mity, legendy, to wszystko jest fajne, nawet bardzo, do pewnego wieku...Pózniej człowiek dorasta, idzie na sale, trenuje i przekonuje się że latający Mnisi z Shaolin to kłamstwo, dowiaduje się też jakim był idiotą Przyznajcie się, ilu w to wierzyło z was?
Zmieniony przez - WBC22 w dniu 2010-01-11 19:39:14
Zmieniony przez - WBC22 w dniu 2010-01-11 19:39:14
"Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą"
...
Napisał(a)
Ja tam wierzyłem i w dalszym ciągu tego nie kwestionuje Pewnie dlatego że w życiu żadnego prawdziwego mnicha na oczy nie widziałem i nie wiem co potrafią a co nie. Dlatego taka dyskusja jest jałowa w racjonalne argumenty i właściwie bezcelowa. Za to bardzo dla niektórych emocjonująca
...
Napisał(a)
Maj-kel, twój post był dla mnie inspiracją przy pisaniu tej wiadomości Wiem że przez to nigdy już nie zostane moderatorem, ale muszę to napisać Dlaczego żadnego z tych mnichów nie ma jeszcze w MMA? Przecież w tej formule walczą wszyscy: Od byłych wojowników Power Rangers do strongmenów i raperów, brakuje jeszcze skoczków narciarskich i ...mnichów A tak już zupełnie, zupełnie poważnie. Skuteczniejszej walki z pewnoscą nauczymy się znacznie bliżej, choćby w Holandi, Rosji czy Anglli (nawet w Polsce) więc po co przepłacać, całe życie medytować a na końcu dostać wpieprz od przeciętnego boksera
"Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą"
...
Napisał(a)
"Wojownicy kung-fu nie będą pokazywac przeciwnikowi jego wlasnych slabosci. Ktoś tak kiedyś powiedzial na tym forum :) Nie wiem ile w tym prawdy, ale wydaje mi sie ze to wina ich wiary. Oni nie lubia sie pokazywac. Zyja w ukryciu, ciszy zamknieci za murami klasztoru, wiecie o co mi chodzi.
btw.kolejna dyskusja ktora do niczego nie prowadzi ;) Trzeba umowic sie na solo
WBC, no bez przesady, przeciez ich umiejetnosci sa udokumenotwane(Cale utwardzanie itd.), ale wlasnie poza walka,aha i nie wiem skad wytrzasnales, ze nie potrafia latac ;)
Co jak co ale takich rzeczy mozna pozazdroscic.
Zmieniony przez - -ElboW- w dniu 2010-01-11 21:07:43
btw.kolejna dyskusja ktora do niczego nie prowadzi ;) Trzeba umowic sie na solo
WBC, no bez przesady, przeciez ich umiejetnosci sa udokumenotwane(Cale utwardzanie itd.), ale wlasnie poza walka,aha i nie wiem skad wytrzasnales, ze nie potrafia latac ;)
Co jak co ale takich rzeczy mozna pozazdroscic.
Zmieniony przez - -ElboW- w dniu 2010-01-11 21:07:43
"Nawet jeśli już wszyscy w ciebie zwątpili, pokaż im, że się mylili"
...
Napisał(a)
Dyskusja staje się rzeczywiscie bezcelowa. Zastanawianie sie nad tym, czy Bruce pokonałby Fedora ma tyle sensu, co rozważanie pojedynków Batmana z Sędzią Dreddem, Jezusa z Herkulesem i lalki Barbie z Godzillą
Natomiast co do mnichów-Shaolin od dawna zmienił się z McDojo. Na świecie jest mnóstwo fanatyków, którzy chcą się pochwalić, że trenowali w Shaolin, a mnisi, mający pragmatyczne nastawienie, umożliwiają im poznanie zmodyfikowanych wersji stylów. A żeby się "białasy" nie przemęczyły (bo jeszcze wyjazdu do Shaolin znajomym nie polecą...) to te treningi to prawdopodobnie kpina.
Natomiast co do różnic w nastawieniu tradycyjnych sztuk walki i MMA, Dacheng kiedyś wrzucił fajny tekst:
Inna sytuacja na macie, z zasadami. Inna w "środowisku naturalnym" do którego chińskie sztuki walki były tworzone, czyli ulica, którą jadą pojazdy (dawniej konie i wozy), most, brzeg kanału, schody, nierówności, kamienie, w sytuacji typu kilku na kilku, gdzie nikt nie będzie próbował sprowadzać walki do parteru (co najwyżej rzucić przeciwnika, ale unikając samemu znalezienia się w parterze), gdzie próba sprowadzenia walki do parteru wiąże się np. z ryzykiem, że przeciwnik wykorzysta to do skierowania próbującego na kamień, kant ściany itp.
Już parę lat temu pisałem o sytuacji, której byłem świadkiem w Chinach w roku 1998 lub 1999. Otóż do parku w którym ćwiczyliśmy przybyła ekipa Japończyków. Z łamanego angielsko-chińskiego jednego z nich wynikało, że jeden z nich jest jakimś znanym zawodnikiem shootfightingu. Padło pytanie, czy ten zawodnik mógłby posparować z moim nauczycielem albo z którymś z jego uczniów. Od razu wystąpił asystent mojego nauczyciela. Ze strony japońskiej pytanie: gdzie i kiedy? Odpowiedź asystenta: tu i teraz. Japończycy rozglądają się z niedowierzaniem i jeszcze raz pytanie: gdzie? A asystent ręką daje znak temu japońskiemu zawodnikowi, żeby szedł za nim i prowadzi go na mały betonowy placyk, gdzie z dwóch stron stoją betonowe ławki, a z trzeciej taki typowy w chińskich parkach głaz z porowatej skały o ostrych krawędziach. Asystent i Japończyk wchodzą na ten placyk. Asystent staje, unosząc ręce, gotowy do walki. Japończyk blednie i wycofuje się. Japończycy, żeby zachować twarz zaczynają tłumaczyć, że to nieporozumienie, że im chodziło tylko o to, żeby zobaczyć, co to jest tui shou - "przepychanie rąk"
Po prostu zupełnie inne patrzenie na walkę i skuteczność - odniesienie skuteczności do zupełnie innego układu. W gruncie rzeczy, to był prosty chwyt psychologiczny, ale uświadamiający nieadekwatność podejścia sportowego do takiej sytuacji, przygotowanie do której jest w centrum tradycyjnej chińskiej sztuki walki.
Nawiasem mówiąc, kilka dni potem byłem świadkiem, jak tenże asystent "zabawiał się" na wspomnianym placyku z innymi uczniami. Oczywiście mógł to robić bezpiecznie dzięki temu, że miał nad nimi bardzo dużą przewagę. A mianowicie, rzucał ich w taki sposób, że niemalże lądowali kręgosłupem na krawędzi jednej z tych betonowych ławek, po czym w trakcie przekierowywał ich i podtrzymywał tak, że delikatnie i łagodnie kładł ich na powierzchni ławki.
Szokujące to niewątpliwie. Od razu zastrzegam, że ja takich rzeczy nie robię, bo:
a. Nie prezentuję takiego poziomu jak tenże asystent,
b. Nawet gdybym miał takie umiejętności, to byłbym pewnie uznany za niebezpiecznego wariata, gdybym próbował w Polsce coś takiego robić.
W każdym bądź razie piszę to, żeby pokazać, że po prostu po tak zwanym prawdziwym kung-fu, można się spodziewać zupełnie innych rzeczy, niż ludzie oczekują i szukają, że jest to coś co odnosi się do zupełnie innego układu, innej skali.
Natomiast co do mnichów-Shaolin od dawna zmienił się z McDojo. Na świecie jest mnóstwo fanatyków, którzy chcą się pochwalić, że trenowali w Shaolin, a mnisi, mający pragmatyczne nastawienie, umożliwiają im poznanie zmodyfikowanych wersji stylów. A żeby się "białasy" nie przemęczyły (bo jeszcze wyjazdu do Shaolin znajomym nie polecą...) to te treningi to prawdopodobnie kpina.
Natomiast co do różnic w nastawieniu tradycyjnych sztuk walki i MMA, Dacheng kiedyś wrzucił fajny tekst:
Inna sytuacja na macie, z zasadami. Inna w "środowisku naturalnym" do którego chińskie sztuki walki były tworzone, czyli ulica, którą jadą pojazdy (dawniej konie i wozy), most, brzeg kanału, schody, nierówności, kamienie, w sytuacji typu kilku na kilku, gdzie nikt nie będzie próbował sprowadzać walki do parteru (co najwyżej rzucić przeciwnika, ale unikając samemu znalezienia się w parterze), gdzie próba sprowadzenia walki do parteru wiąże się np. z ryzykiem, że przeciwnik wykorzysta to do skierowania próbującego na kamień, kant ściany itp.
Już parę lat temu pisałem o sytuacji, której byłem świadkiem w Chinach w roku 1998 lub 1999. Otóż do parku w którym ćwiczyliśmy przybyła ekipa Japończyków. Z łamanego angielsko-chińskiego jednego z nich wynikało, że jeden z nich jest jakimś znanym zawodnikiem shootfightingu. Padło pytanie, czy ten zawodnik mógłby posparować z moim nauczycielem albo z którymś z jego uczniów. Od razu wystąpił asystent mojego nauczyciela. Ze strony japońskiej pytanie: gdzie i kiedy? Odpowiedź asystenta: tu i teraz. Japończycy rozglądają się z niedowierzaniem i jeszcze raz pytanie: gdzie? A asystent ręką daje znak temu japońskiemu zawodnikowi, żeby szedł za nim i prowadzi go na mały betonowy placyk, gdzie z dwóch stron stoją betonowe ławki, a z trzeciej taki typowy w chińskich parkach głaz z porowatej skały o ostrych krawędziach. Asystent i Japończyk wchodzą na ten placyk. Asystent staje, unosząc ręce, gotowy do walki. Japończyk blednie i wycofuje się. Japończycy, żeby zachować twarz zaczynają tłumaczyć, że to nieporozumienie, że im chodziło tylko o to, żeby zobaczyć, co to jest tui shou - "przepychanie rąk"
Po prostu zupełnie inne patrzenie na walkę i skuteczność - odniesienie skuteczności do zupełnie innego układu. W gruncie rzeczy, to był prosty chwyt psychologiczny, ale uświadamiający nieadekwatność podejścia sportowego do takiej sytuacji, przygotowanie do której jest w centrum tradycyjnej chińskiej sztuki walki.
Nawiasem mówiąc, kilka dni potem byłem świadkiem, jak tenże asystent "zabawiał się" na wspomnianym placyku z innymi uczniami. Oczywiście mógł to robić bezpiecznie dzięki temu, że miał nad nimi bardzo dużą przewagę. A mianowicie, rzucał ich w taki sposób, że niemalże lądowali kręgosłupem na krawędzi jednej z tych betonowych ławek, po czym w trakcie przekierowywał ich i podtrzymywał tak, że delikatnie i łagodnie kładł ich na powierzchni ławki.
Szokujące to niewątpliwie. Od razu zastrzegam, że ja takich rzeczy nie robię, bo:
a. Nie prezentuję takiego poziomu jak tenże asystent,
b. Nawet gdybym miał takie umiejętności, to byłbym pewnie uznany za niebezpiecznego wariata, gdybym próbował w Polsce coś takiego robić.
W każdym bądź razie piszę to, żeby pokazać, że po prostu po tak zwanym prawdziwym kung-fu, można się spodziewać zupełnie innych rzeczy, niż ludzie oczekują i szukają, że jest to coś co odnosi się do zupełnie innego układu, innej skali.
http://www.bushido24.pl
Masz pytania dotyczące sztuk walki? Przeczytaj FAQ:
http://www.sfd.pl/PRZECZYTAJ_ZANIM_ZAŁOŻYSZ_NOWY_TEMAT.-t406577.html
...
Napisał(a)
Trzeba poczekać aż dobrzy ludzie z National Geographic zrobią 'dokument' z komputerową symulacją pojedynku Fedora z Lee z użyciem skomplikowanych wzorów typu f=m*a, oraz specjalnych wskazówek ludzi z tego 'true' JKD dotyczących pracy stóp...wtedy moi drodzy wszystko stanie się jasne i wreeeszcie będziemy wiedzieć czy Bruce Lee rezYebałby Fedora
...
Napisał(a)
Witam,
Zdenek_SB przytoczyłeś link z filmwebu, bez problemu znajdziesz tam moje posty w których ostro się produkowałem aby przekonac kogokolwiek, że Bruce Lee nie dałby rady sobie z takim Fedorem czy nawet jakimkolwiek dobrym zawodnikiem Mma, niestety poległem.
Trafiłem po prostu na zbyt profesjonalne grono fachowców by mieć tam coś do powiedzenia A tak na serio to przeczytasz tam wypowiedzi ludzi nie z tej planety, i nie tylko w temacie Bruca Lee, ale w całym portalu, zetknąłem się w życiu z kilkoma forami ale takiego bydła jak na Filmweb jeszcze nigdzie nie widziałem.
Zdenek_SB przytoczyłeś link z filmwebu, bez problemu znajdziesz tam moje posty w których ostro się produkowałem aby przekonac kogokolwiek, że Bruce Lee nie dałby rady sobie z takim Fedorem czy nawet jakimkolwiek dobrym zawodnikiem Mma, niestety poległem.
Trafiłem po prostu na zbyt profesjonalne grono fachowców by mieć tam coś do powiedzenia A tak na serio to przeczytasz tam wypowiedzi ludzi nie z tej planety, i nie tylko w temacie Bruca Lee, ale w całym portalu, zetknąłem się w życiu z kilkoma forami ale takiego bydła jak na Filmweb jeszcze nigdzie nie widziałem.
niezadowolenie z siebie jest podstawą każdego talentu
Poprzedni temat
Najlepszy chwytacz świata w Łodzi- GOKOR
Następny temat
Trening dla fightera ocena FBW ??
Polecane artykuły