Nie ma za co, dla mnie to przyjemność
Piszesz, że jeździsz na snowboardzie, to przecież też sport ekstremalny. Mój partner wspinaczkowy jest zapalonym narciarzem, przy czym on zjeżdża ze stoków niemalże pionowych! Kręci go to. Inny koleś, którego znam jeździ rowerem górskim w zawodach po lesie. Duża prędkość i naprawdę duże ryzyko. Kolejni to płetwonurek (próbowałem w przeszłości ale mi się nie spodobało) i spadochroniarka. Choć latałem szybowcami to nigdy nie skakałem a zawsze byłem na to napalony. Obecnie problem z kręgosłupem rozwiązał mój dylemat. Nie ma takiej komisji, która wpuściłaby mnie na pokład samolotu

Nadal fascynują mnie paralotnie i quady. Co do samej wspinaczki to piszesz, że robiłeś 5c. Widzę, że używasz skali francuskiej czyli VI- według krakowskiej. Jak na początek to naprawdę nieźle. Niestety masz gabaryty jak ja (186 cm i 92 kilo wagi to obecnie ja) i zbyt wiele nie osiągniesz ale czy to ważne?. Ja kończę się na wspinaczce z dołem przy VI. 1.5+. Za ścianką też nie przepadam. Nie wiem jak daleko mieszkasz od skał, ja mam do nich godzinkę (na Jurę) i jakieś 5 godzin Zakopianką do Zakopca. Co do samego wspinu to wędka fajna jest na próbowanie nowych trudniejszych stopni trudności. Prawdziwy wspin zaczyna się z dołem a kończy na drogach wielowyciągowych na własnej asekuracji. Już wyjaśniam... wędka to już wiesz co to jest (bezpieczeństwo w zasadzie 100%), potem jest wspinaczka sportowa tj. na drogach obitych spitami, hakami i ringami. Polega na wpinaniu się do stałych punktów asekuracyjnych. Jest w miarę bezpieczna (trzeba stale obliczać miejsce ewentualnego zatrzymania się po odpadniuęciu aby o nic nie zahaczyć i nie walnąć o ziemię)i z reguły obejmuje trudne drogi, choć obite są też IV wedle skali krakowskiej. Ostatni etap to wspinaczka na pętlach, kościach i innych wynalazkach. Daje to całkowitą wolność lecz stwarza duże ryzyko. Punkty asekuracyjne są tak trwałe jak je samodzielnie osadzisz podczas wspinu. Twój partner idący za Tobą zbiera sprzęt po Tobie. Tak robi się ściany nawet po 600 m!i tak właśnie miałem wypadek. Przelot nie wytrzymał...

i gruchnąłem o glebę. Dalej jednak to najbardziej lubię. Kocham biel wapienia i wiatr na górze. Widzę, że kasowo nie jest z Tobą źle, ale jak zdecydujesz się na wspinaczkę to nie kupuj nic z internetu lub od kolegów!!! Kup nowy sprzęt lub taki co do którego masz 100000% pewności, że wiesz co się z nim działo. Szpej i liny mają swoje wytrzymałości i są podatne na zużycie. Np. pomimo, że dobre liny mają ilość rwań w granicach 12 ja zastanawiałbym się czy nie przerobić liny dynamicznej na statyka do wędki po 3 takich odpadnięciach (ze współczynnikiem 2). Podobnie kevlar, pętle i kości oraz inne rzeczy. Pamiętaj, że tylko ten sprzęt, technika i mięśnie dzielą Cię od spotkania ze stwórcą

. Nie musisz mieć też wszystkiego od razu a większość szpeju kupisz z kimś na spółę. Całość na raz do dróg wielowyciągowych to koszmarny wydatek. Skończ też koniecznie szkolenie, od kumpli nigdy się nie nauczysz tego wszystkiego i będziesz bezpieczny dla siebie i innych. I stopień wspinaczkowy (kompletny, bo on też podlega podziałowi) zrobisz w tydzień (dzień w dzień po 12 - 14 godzin zajęć) za około 500 zł. Stanowi on też skierowanie na kurs tatrzański ale musisz go ukończyć przez instruktora z Polskiego Związku Alpinizmu (znam dobrego jak coś). Kurs tatrzański i ewentualne wyrobienie karty taternika to kolejny stopień i tym razem około miesiąca czasu oraz około 1400 - 2000 zł (masz na to 3 lata od ukończenia I stopnia). Miejsce szkolenie I stopnia to Jura a kolejnego to Tatry. Potem możesz robić jeszcze specjalności jak np. zima, wspinaczka stricte hakowa lub wspinaczka na lodowcach. Na koniec, bo się rozpisałem pamiętaj, że nieważne jakie trudności będziesz robił, czy będzie to III czy też V.I 3 ważne, że to co robisz sprawia ci przyjemność bo o to chodzi. Ludzie, z którymi się wspinam robią drogi powyżej V.I ale ja z uwagi na schorzenie kręgosłupa już na zawsze będę musiał pozostać na max. V.I. Nie przeszkadza to jednak ani im ani mnie... Ich rodzice a nasz wujo i ciocia to starzy taternicy. Ojciec mojego partnera wspinaczkowego to niezły kozak (jest starszej daty). Zdobył kilka niezłych szczytów (około 7000 m!) i zna ludzi związanych z np. Kukuczką. O to właśnie chodzi... o miłość do tego co lubisz i fajnych ludzi a wiesz mi ten sport raczej buractwa nie przyciąga. Powodzenia w wyborze. Jak masz pytania co do wspinaczki skalnej (w lecie) i szybownictwa to chętnie odpowiem.