Opisze sytuacje w jakiej ja się znalazłem.
Miałem ustawioną walkę 1 vs 1. Przed walką nastrajałem się. Wyciągałem wszystkie negatywy swojego oponenta z pamięci i potęgoewałem je, przyćmiewiałem nasuwające się pozytywy, szał narastający tłumiłem w sobie. Ostatnie minuty przed walką wyglądały w ten sposób, że sapałem, ciężko oddychałem, nogi jak z waty, ale mięśnie spięte, uciskanie w środku ciężkości, ogromna drażliwość. Jeszcze wcześniej powiedziałem swoim kolegom aby mnie powstrzymali jeśli uznają, że stwarzam zagrożenie dla życia.
Od teraz są to relacje moich kolegów gdyż ja nic niepamiętam z walki z powodu szału. Relacje świadków:
Podobno sapałem, krzyczałem przerażliwie(jak jakieś zwierze), byłem zaślepiony żądzą mordu, gdyż krzyczałem coś o śmierci mojego przeciwnika. Ponoć chłopaczyna zaczął uciekać ze strachu jak mnie zobaczył. Prosił żeby moi koledzy mnie zabrali (ponoć:"Weźcie go!!! To jest jakaś bestia!!!)
.
I zaczeli odciągać ale dopiero w szóstke dali rade mnie utrzymać (w piątke jak trzymali to się wyrwałem), doznałem jakiegoś zwielokrotnienia sił. Z tego zdarzenia jest jedna rzecz której się wstydze......., otóż uderzyłem swoją dobrą koleżankę(w brzuch), która też próbowała ratować moją "ofiarę" (poprostu zasłoniła go/wadziła mi
) i kilka razy swojego kolegę. Na szczęście wybaczyli potem jak ich przeprosiłem.
Tu są znowu moje doświadczenia:
Po walce jak już odzyskałem świadomość, byłem cały rozdygotany.
Nie wiem czy taki stan można nazwać berserkiem. Napiszcie co o tym sądzice.
No i niejestem psycholem, to był jeden jedyny raz. Tak po za tym to jestem pacyfistą i unikam walki/wole rozwiązać spór na drodze pokojowych negocjacji.
Pozdrawiam!!!