Ja mam opowiadanie
Numerki to odpowiedzi na pytania, albo... numery rozdziałów
Stary Bolon i Mały Nitro
1.
Był sobie raz Stary Bolon. Chłop na schwał, łamał podkowy, przenosił ranne szkapy przez rzekę, zwijał patelnie w rulonik, a w razie czego robił za podnośnik samochodowy, gdy zachodziła taka potrzeba. Wyglądem zaś przypominał dęba, który rósł na podwórzu jego skromnej chatki – musiałyby się zebrać ze trzy baby, żeby Starego Bolona opasać na wysokości ramion. Takiego mężczyznę z pewnością niejedna widziałaby w roli swojego męża. Jednak nasz bohater nigdy nie zdecydował się ustatkować. Istniała także istotna przeszkoda natury komunikacyjnej, gdyż Stary Bolon nie miał języka, który stracił w niewyjaśnionych okolicznościach. On sam nigdy nie przejawiał chęci, by wyjaśnić tę historię.
Stary Bolon miał wnuka, Małego Nitro. Mały Nitro był zupełnym przeciwieństwem protoplasty swojego rodu: chudy, niewysoki okularnik o rozbieganym spojrzeniu i sile mięśni nie pozwalającej nawet podnieść niewielkiego wiaderka z węglem. Chłopak posiadał jednak niesamowitą wiedzę medyczno – biologiczno – chemiczną (no, przynajmniej tym w jakiś sposób kompensował sobie swoją posturę) i gdy tylko mógł, używał jej do wyjaśniania zjawisk wszelkiej maści.
Mały Nitro odwiedzał czasem dziadka. Siadali wtedy na ganku, Stary Bolon zwykle w tym czasie pałaszował kilka worków ryżu z całym kurczakiem, a wnuczek rozprawiał o cudach i dziwach tego świata rozkładając go na czynniki pierwsze, objeżdżając przy tej okazji tablicę Mendelejewa wzdłuż i wszerz. Pewnego razu zainteresowaniem spojrzał na dziadka, przypatrzył się pulsującej na bicepsie żyle i zapytał:
- „Dziadku, a skąd Ty masz takie wielki i silne ciało? Bo przeanalizowałem cały twój jadłospis i nie chce mi się wierzyć, że tylko jedząc to wszystko wyglądasz lepiej niż... no, załóżmy, że... ten, grecki bóg, jak on miał...?”
Stary Bolon oderwał się od miski i spokojną szarością swoich stalowych oczu wskazał na właz do piwnicy. Razem ruszyli na dół, gdzie oczom młodego chłopaka ukazała się jedna ławka, sztanga, mnóstwo obciążenia, kilka sztangielek i jakaś maszyna poobwieszana ze wszystkich stron dziwnymi rurkami powyginanymi w różne kształty. W niewielkiej piwnicy uwijało się dwóch znanych Małemu Nitro z widzenia chłopaków, takich miniaturek Starego Bolona. Stary Bolon wskazał ruchem brody skrzynkę stojącą w kącie. Mały Nitro podszedł tam i za chwilę wrócił z niebiesko - czarną puszką, na której napis wyglądał, jakby cały elektryzował.
-„To dzięki temu, dziadku?” – zapytał Mały Nitro. Stary Bolon tylko uśmiechnął się pod wąsem.
-„Zaraz zaraz... co my tu mamy...” – chłopak dorwał się oczywiście do etykiety – „Dziadku, ale ja nie rozumiem, o co tu chodzi!!!”. Z przestrachem w oczach Mały Nitro stał i nie mógł uwierzyć, że coś, co jest tak bliskie jego naukowym zainteresowaniom, jest jednocześnie dlań niezrozumiałe.
Stary Bolon wskazał na napis: Slow absorption glycogen loader. Po czym pokazał 10 ćwiczeń jedno po drugim na migi, a potem udając zmęczonego, nagle wystrzelił w powietrze jak z procy z miną rześką i radosną, wskazując palcem wciąż rzeczony napis.
-„Aaaa, że daje ci to pobudzenie, oddala zmęczenie...?” Odpowiedzią było tylko skinienie. –„Ok, a to, pump and energized creatine matrix?”
Stary położył dłoń na swoim bicepsie i powoli zaczął unosić ją coraz bardziej sugestywnie patrząc na młodego. –„Niesamowity przyrost mięśni... co? Że aż tyle substancji? Że wspaniałe? Aha...”.
Stary Bolon zjechał do kolejnej pozycji i wyjaśniał długo Małemu Nitro, jaką to wspaniałą energię do treningu daje mu Energy and recovery matrix.
-„A tu jeszcze są jeszcze aminokwasy rozgałęzione... A to wiem! Wiem! To zabezpiecza ci dziadku regenerację potreningową, prawda?” I znów tylko skinienie głową. Ale po oczach starego widać było, jak wielkim podnieceniem pała, gdy trzyma w rękach tę puszkę...
-„Nitrix oxide amplifier matrix? Tego to już w ogóle nie jarzę...” – Mały Nitro znów był zbity z tropu. A Stary Bolon położył znów dłoń na bicepsie i zaczął rytmicznie unosić ją wykonując drugą ręką gest pompowania. –„Pompa tak? Najwspanialsze uczucie pod słońcem, dobrze rozumiem, dziadku? I to wszystko dzięki temu proszkowi...” – powiedział zajrzawszy do wnętrza puchy.
2.
Kolejna godzina upłynęła, aż Mały Nitro w pełni pojął absolutnie nieziemskie działanie dziadkowej substancji na mięśnie i ich rozwój. Jako żądny wiedzy młody naukowiec zadał potem podchwytliwe pytanie:
-„Dobra dziadku, a powiedz mi, czy sportowcy innych dyscyplin mogą stosować to coś?”
Stary Bolon wyrwany ze stanu zachwytu i tkliwości względem tajemniczego proszku i podziwiania waskularyzacji swojego przedramienia znów tylko się usmiechnął i wskazał wyjście. Po kilkunastu minutach szybkiego spaceru znaleźli się na miejskim stadionie, gdzie ćwiczyli lekkoatleci. Biegacze, oszczepnicy, miotacze, skoczkowie wzwyż i o tyczce... Do nich wszystkich podchodzili po kolei dziadek z wnuczkiem pokazując puszkę, a każdy ze sportowców z szerokim uśmiechem wypowiadał się na temat cudownej mocy tego specyfiku. Że biegaczom daje speeda, że skoczkom poprawia siłę skoku, miotacz dalej posyła kulę, oszczepnik oszczep, nawet dziewczynka, która na trawie obok ćwiczyła pozy gimnastyczne z piłką, nieśmiało przyznała, że zna, że stosuje, że pomaga...
Małemu Nitro oczy wychodziły z orbit, ale to nie był koniec atrakcji. Stary Bolon wziął go bowiem do Sali gimnastycznej stojącej nieopodal. Trenowali tam siatkarze i koszykarze. Każdy bez wyjątku potwierdził zwiększoną dynamikę, siłę i wytrzymałość. Na basen już Mały Nitro nawet nie chciał iść... Każdy napotkany sportowiec jaką dyscyplinę sportu by nie uprawiał, zachwalał substancję znajdującą się w puszce dziadka. Chórem mówili o większej energii, sile, koncentracji itd. itp. To było jak ze snu...
3.
Młody z zachwytem zakrzyknął:
-„Dziadku, to jest remedium dla współczesnego sportu! Żadnego koksu, żadnych terapii tlenowych, przetaczania krwi, niczego nie potrzeba, gdy jest to COŚ! Chyba nie ma słabych punktów tutaj!”
I po raz pierwszy dziś dziadek pokręcił głową. Wyciągnął rękę i w charakterystycznym geście przejechał kciukiem po pozostałych palcach. –„Kasa? Drogo?” Skinienie. Następnie ułożył dłoń jakby trzymał szklankę, „przechylił” ją i wykrzywił usta w grymasie. –„Smak niedobry? A, znośny? Więcej? Więcej smaków? Ale to chyba nie jest aż taki problem?” Stary Bolon się żachnął. No tak, przecież dla wytrawnego smakosza – kulturysty smak ma znaczenie. Następnie Stary Bolon pokazał znów na etykietę i zatrzymując palec przy pewnych rzeczach kręcił głową i pokazywał wirtualne słupki opisujące ilościowy udział składników. Mały Nitro zapamiętał tylko, że za dużo kofeiny i mało znaczących bajerów i że dziadek widziałby miejsce dla nowych form kreatyny w tym prochu prócz tych, które już są lub zamiast niektorych z nich.
Po dniu pełnym wrażeń Mały Nitro na pożegnanie zapytał dziadka:
-„Dziadku, skoro juz mi tyle opowiedziałeś... Powiedz mi, jak straciłeś język?”
Stary Bolon po namyśle wziął znów puszkę do ręki i pokazał miarkę, na którą nabrał proszku. Uniósł ją do góry, drugą ręką pokazując kciuk wzniesiony ku górze i minę pełną satysfakcji oraz zadowolenia. Po czym nasypał do szklanki 4 miarki i wskazując kolejno na nią i na swe usta pokręcił z niedowierzaniem dla swej zachłanności głową. Mały Nitro nie do końca zrozumiał. Wtedy stary podstawił mu pod nos puszkę odsłaniając napis NITROBOLON ENERGIZER z owymi iskrzącymi się elementami. I Mały Nitro nie miał więcej pytań.
Po 5 latach Stary Bolon przekazał swojemu wnukowi wszystkie tajniki kulturystyki i i sekrety działania NITROBOLONU. Zapoznał go nawet ze swoim dostawcą, który nie chciał nigdy jednak ujawnić swej tożsamości. Na płaszczu okalającym jego szerokie bary widniał tylko znamienny krótki, acz bardzo frapujący napis: TREC...
Zmieniony przez - jakub.ch w dniu 2008-04-24 23:06:44
Zmieniony przez - jakub.ch w dniu 2008-04-24 23:07:59
Zmieniony przez - jakub.ch w dniu 2008-04-25 08:08:08


Stary Bolon i Mały Nitro
1.
Był sobie raz Stary Bolon. Chłop na schwał, łamał podkowy, przenosił ranne szkapy przez rzekę, zwijał patelnie w rulonik, a w razie czego robił za podnośnik samochodowy, gdy zachodziła taka potrzeba. Wyglądem zaś przypominał dęba, który rósł na podwórzu jego skromnej chatki – musiałyby się zebrać ze trzy baby, żeby Starego Bolona opasać na wysokości ramion. Takiego mężczyznę z pewnością niejedna widziałaby w roli swojego męża. Jednak nasz bohater nigdy nie zdecydował się ustatkować. Istniała także istotna przeszkoda natury komunikacyjnej, gdyż Stary Bolon nie miał języka, który stracił w niewyjaśnionych okolicznościach. On sam nigdy nie przejawiał chęci, by wyjaśnić tę historię.
Stary Bolon miał wnuka, Małego Nitro. Mały Nitro był zupełnym przeciwieństwem protoplasty swojego rodu: chudy, niewysoki okularnik o rozbieganym spojrzeniu i sile mięśni nie pozwalającej nawet podnieść niewielkiego wiaderka z węglem. Chłopak posiadał jednak niesamowitą wiedzę medyczno – biologiczno – chemiczną (no, przynajmniej tym w jakiś sposób kompensował sobie swoją posturę) i gdy tylko mógł, używał jej do wyjaśniania zjawisk wszelkiej maści.
Mały Nitro odwiedzał czasem dziadka. Siadali wtedy na ganku, Stary Bolon zwykle w tym czasie pałaszował kilka worków ryżu z całym kurczakiem, a wnuczek rozprawiał o cudach i dziwach tego świata rozkładając go na czynniki pierwsze, objeżdżając przy tej okazji tablicę Mendelejewa wzdłuż i wszerz. Pewnego razu zainteresowaniem spojrzał na dziadka, przypatrzył się pulsującej na bicepsie żyle i zapytał:
- „Dziadku, a skąd Ty masz takie wielki i silne ciało? Bo przeanalizowałem cały twój jadłospis i nie chce mi się wierzyć, że tylko jedząc to wszystko wyglądasz lepiej niż... no, załóżmy, że... ten, grecki bóg, jak on miał...?”
Stary Bolon oderwał się od miski i spokojną szarością swoich stalowych oczu wskazał na właz do piwnicy. Razem ruszyli na dół, gdzie oczom młodego chłopaka ukazała się jedna ławka, sztanga, mnóstwo obciążenia, kilka sztangielek i jakaś maszyna poobwieszana ze wszystkich stron dziwnymi rurkami powyginanymi w różne kształty. W niewielkiej piwnicy uwijało się dwóch znanych Małemu Nitro z widzenia chłopaków, takich miniaturek Starego Bolona. Stary Bolon wskazał ruchem brody skrzynkę stojącą w kącie. Mały Nitro podszedł tam i za chwilę wrócił z niebiesko - czarną puszką, na której napis wyglądał, jakby cały elektryzował.
-„To dzięki temu, dziadku?” – zapytał Mały Nitro. Stary Bolon tylko uśmiechnął się pod wąsem.
-„Zaraz zaraz... co my tu mamy...” – chłopak dorwał się oczywiście do etykiety – „Dziadku, ale ja nie rozumiem, o co tu chodzi!!!”. Z przestrachem w oczach Mały Nitro stał i nie mógł uwierzyć, że coś, co jest tak bliskie jego naukowym zainteresowaniom, jest jednocześnie dlań niezrozumiałe.
Stary Bolon wskazał na napis: Slow absorption glycogen loader. Po czym pokazał 10 ćwiczeń jedno po drugim na migi, a potem udając zmęczonego, nagle wystrzelił w powietrze jak z procy z miną rześką i radosną, wskazując palcem wciąż rzeczony napis.
-„Aaaa, że daje ci to pobudzenie, oddala zmęczenie...?” Odpowiedzią było tylko skinienie. –„Ok, a to, pump and energized creatine matrix?”
Stary położył dłoń na swoim bicepsie i powoli zaczął unosić ją coraz bardziej sugestywnie patrząc na młodego. –„Niesamowity przyrost mięśni... co? Że aż tyle substancji? Że wspaniałe? Aha...”.
Stary Bolon zjechał do kolejnej pozycji i wyjaśniał długo Małemu Nitro, jaką to wspaniałą energię do treningu daje mu Energy and recovery matrix.
-„A tu jeszcze są jeszcze aminokwasy rozgałęzione... A to wiem! Wiem! To zabezpiecza ci dziadku regenerację potreningową, prawda?” I znów tylko skinienie głową. Ale po oczach starego widać było, jak wielkim podnieceniem pała, gdy trzyma w rękach tę puszkę...
-„Nitrix oxide amplifier matrix? Tego to już w ogóle nie jarzę...” – Mały Nitro znów był zbity z tropu. A Stary Bolon położył znów dłoń na bicepsie i zaczął rytmicznie unosić ją wykonując drugą ręką gest pompowania. –„Pompa tak? Najwspanialsze uczucie pod słońcem, dobrze rozumiem, dziadku? I to wszystko dzięki temu proszkowi...” – powiedział zajrzawszy do wnętrza puchy.
2.
Kolejna godzina upłynęła, aż Mały Nitro w pełni pojął absolutnie nieziemskie działanie dziadkowej substancji na mięśnie i ich rozwój. Jako żądny wiedzy młody naukowiec zadał potem podchwytliwe pytanie:
-„Dobra dziadku, a powiedz mi, czy sportowcy innych dyscyplin mogą stosować to coś?”
Stary Bolon wyrwany ze stanu zachwytu i tkliwości względem tajemniczego proszku i podziwiania waskularyzacji swojego przedramienia znów tylko się usmiechnął i wskazał wyjście. Po kilkunastu minutach szybkiego spaceru znaleźli się na miejskim stadionie, gdzie ćwiczyli lekkoatleci. Biegacze, oszczepnicy, miotacze, skoczkowie wzwyż i o tyczce... Do nich wszystkich podchodzili po kolei dziadek z wnuczkiem pokazując puszkę, a każdy ze sportowców z szerokim uśmiechem wypowiadał się na temat cudownej mocy tego specyfiku. Że biegaczom daje speeda, że skoczkom poprawia siłę skoku, miotacz dalej posyła kulę, oszczepnik oszczep, nawet dziewczynka, która na trawie obok ćwiczyła pozy gimnastyczne z piłką, nieśmiało przyznała, że zna, że stosuje, że pomaga...
Małemu Nitro oczy wychodziły z orbit, ale to nie był koniec atrakcji. Stary Bolon wziął go bowiem do Sali gimnastycznej stojącej nieopodal. Trenowali tam siatkarze i koszykarze. Każdy bez wyjątku potwierdził zwiększoną dynamikę, siłę i wytrzymałość. Na basen już Mały Nitro nawet nie chciał iść... Każdy napotkany sportowiec jaką dyscyplinę sportu by nie uprawiał, zachwalał substancję znajdującą się w puszce dziadka. Chórem mówili o większej energii, sile, koncentracji itd. itp. To było jak ze snu...
3.
Młody z zachwytem zakrzyknął:
-„Dziadku, to jest remedium dla współczesnego sportu! Żadnego koksu, żadnych terapii tlenowych, przetaczania krwi, niczego nie potrzeba, gdy jest to COŚ! Chyba nie ma słabych punktów tutaj!”
I po raz pierwszy dziś dziadek pokręcił głową. Wyciągnął rękę i w charakterystycznym geście przejechał kciukiem po pozostałych palcach. –„Kasa? Drogo?” Skinienie. Następnie ułożył dłoń jakby trzymał szklankę, „przechylił” ją i wykrzywił usta w grymasie. –„Smak niedobry? A, znośny? Więcej? Więcej smaków? Ale to chyba nie jest aż taki problem?” Stary Bolon się żachnął. No tak, przecież dla wytrawnego smakosza – kulturysty smak ma znaczenie. Następnie Stary Bolon pokazał znów na etykietę i zatrzymując palec przy pewnych rzeczach kręcił głową i pokazywał wirtualne słupki opisujące ilościowy udział składników. Mały Nitro zapamiętał tylko, że za dużo kofeiny i mało znaczących bajerów i że dziadek widziałby miejsce dla nowych form kreatyny w tym prochu prócz tych, które już są lub zamiast niektorych z nich.
Po dniu pełnym wrażeń Mały Nitro na pożegnanie zapytał dziadka:
-„Dziadku, skoro juz mi tyle opowiedziałeś... Powiedz mi, jak straciłeś język?”
Stary Bolon po namyśle wziął znów puszkę do ręki i pokazał miarkę, na którą nabrał proszku. Uniósł ją do góry, drugą ręką pokazując kciuk wzniesiony ku górze i minę pełną satysfakcji oraz zadowolenia. Po czym nasypał do szklanki 4 miarki i wskazując kolejno na nią i na swe usta pokręcił z niedowierzaniem dla swej zachłanności głową. Mały Nitro nie do końca zrozumiał. Wtedy stary podstawił mu pod nos puszkę odsłaniając napis NITROBOLON ENERGIZER z owymi iskrzącymi się elementami. I Mały Nitro nie miał więcej pytań.
Po 5 latach Stary Bolon przekazał swojemu wnukowi wszystkie tajniki kulturystyki i i sekrety działania NITROBOLONU. Zapoznał go nawet ze swoim dostawcą, który nie chciał nigdy jednak ujawnić swej tożsamości. Na płaszczu okalającym jego szerokie bary widniał tylko znamienny krótki, acz bardzo frapujący napis: TREC...
Zmieniony przez - jakub.ch w dniu 2008-04-24 23:06:44
Zmieniony przez - jakub.ch w dniu 2008-04-24 23:07:59
Zmieniony przez - jakub.ch w dniu 2008-04-25 08:08:08