Przepraszam, że tutaj, ale wysmażyłem recenzje filmu "300" i kiedy próbuję ją
wstawiać na forum Kino - recenzje dostaję komunikat "Błąd wewnętrzny. Spróbuj
ponownie". Tak się dzieje od ponad doby, redakcja portalu nie odpowiada na
maile, więc pomyślałem, że wstawię ją tutaj a tam może uda się zlinkować.
Jeden z najgorszych filmów, jaki zdarzyło mi się widzieć. Nudny, kiczowaty,
pełen stereotypów.
Dylemat króla muszącego zdecydować, czy ryzykować (a w zasadzie poświęcić)
życie swoje i, co ważniejsze, swoich żołnierzy, idąc na wojnę z gigantyczną
armią, czy też szukać innych (jakich?) wyjść, to mógł być materiał na całkiem
przywoity film. Można też było pokusić się o opisanie tragedii żołnierzy
ginących po obu stronach, dojrzewania chłopców poznających, że wojna to
płacz, ból i łzy, można było pokazać mechanizmy dochodzenia do trudnych
decyzji przez dzierżących władzę w państwie.
Niestety film nawet nie próbuje dotknąć czegoś poważniejszego, jest
napakowanym testosteronem hymnem na cześć zabijania jako drogi do wolności
(?), a król nie ma najmniejszych wątpliwości, że jedynym rozwiązaniem jest
wojna. Większość czasu spędzamy więc oglądając rzeź, filmowaną w dziwaczny
sposób przy akompaniamencie irytującej "muzyki" bębnów, czasem gitar
elektrycznych.
============ UWAGA PONIŻEJ LICZNE SPOILERY ===========
Reżyser chyba miał ambicję zrobić film atrakcyjny wizualnie, i przedobrzył
popadając w totalny kicz. Kolory są delikatnie mówiąc dziwaczne, kontrast
nadmierny, ujęcia wydumane. Bohaterowie przyjmują pozy jak z
socrealistycznych pomników. W scenach walki nadużywa się zwolnienia i
przyspieszenia taśmy, niby-efektownych ujęć i zbliżeń, poozornych ruchów
kamery w stylu matrixowo - grokomputerowym. Nie przepadam za tym, ale zwykle
jestem w stanie to znieść. Ale nie, kiedy tak zrobione jest co drugie
ujęcie!!!
Wiele filmów powstałych w dobie CGI przedobrzało z podobnymi efektami, jak i
z wszelkimi ilościami i rozmiarami. Ale tutaj bombastyczność sięgnęła zenitu.
Armie zasnuwają krajobraz po horyzont, flota takoż, skały są niebotyczne,
słonie kilka razy za duże (ktoś chyba zrecyklował program z LOTR).
Dodajmy do tego przekombinowany wygląd wojsk perskich - pomijając
przerośnięte słonie i nosorożce, mamy zmniejszoną wersję trolla jaskiniowego
z LOTR (i pozbawioną uroku tegoż), mamy króla o wzroście 2.5 do 3 m, mamy
wojownicze żółwie ninja w srebrnych maskach.
Liczba stereotypów i bzdur w filmie jest wręcz porażająca.
Mamy łajdaka, który oczywiście przede wszystkim chce, hm, odbyć stosunek z
żoną dobrego króla. Łajdak jest przy tym naturalnie zdrajcą, który pieniądze
otrzymane od złych za zdradę nosi cały czas przy sobie. Więc gdy zostanie
słusznie zabity, pieniądze się rozsypią pokazując wszystkim, jaki z niego był
łajdak i zdrajca. Pieniądze, żeby było łatwiej poznać łajdaka i zdrajcę, mają
wybity profil złego króla.
Mamy ojca, który patriotycznie nie chce uchronić syna przed pójściem na
wojnę. Jak łatwo się domyśleć, syn następnie ginie na oczach tegoż ojca. Przy
tym syn ów, świetnie wyszkolony spartański żołnierz, zostaje zaatakowany od
tyłu przez jeźdźca jadącego z odległości jakichś 20 metrów, ojciec i koledzy
wrzeszczą ostrzegając syna, by się bronił, a ten wybitny żołnierz stoi jak
tępy pień i czeka, aż mu zetną głowę. Nawiasem mówiąc, po ścięciu głowy krew
powinna sikać z tętnic szyjnych, a siła uderzenia powinna przewrócić kadłub -
krew jednak nawet nie płynie, a kadłub stoi nadal, by po dłuższej chwili
majestatycznie się osunąć na ziemię.
Wojsko spartańskie idzie na wojnę nie mając ze sobą nawet jednego worka z
prowiantem czy jakimikolwiek zapasami. Co nie przeszkadza Leonidasowi, gdy
znajdują się już na pustym skalistym polu bitwy, chrupać apetyczne jabłuszko.
Skąd on je wziął? W majtkach przyniósł? (A wiele miejsca w tych majtkach nie
było...)
Scena wrzucenia posłów perskich do studni cierpi znów z powodu
bombastyczności - studnia ma chyba z osiem metrów średnicy, i nie ma wokół
niej żadnej barierki - ot, ogromna okrągła dziura w ziemi. Cóż, może to jest
klucz do przegranej Spartan - mieli za mało wojska, bo połowa populacji
(zwłaszcza dzieci i osobnicy zawiani) zginęła im w studni.
Spartanie są biali, mocarni, męscy i piękni, i pięknie robią dobrze swoim
pięknym białym kobietom. Źli są natomiast albo ciemnoskórzy, albo pokręceni,
albo zaatakowani przez choroby skórne, albo mają mnóstwo kolczyków i
łańcuszków w różnych miejscach twarzy, albo oddają się dziwnym wyzudanym
praktykom seksualnym, albo charakteryzują się kombinacją wyżej wymienionych
cech. Rasizmem i propagandą porządnych białych heteroseksualnych nadludzi
pachnie na kilometr. Gdy podsumować ten obraz białych bohaterskich Spartan
twierdzących, że walczą o wolność (Sparta była społeczeństwem niewolniczo-
kastowym, ale to drobiazg wszak) i perskich hord brzydkich zboczeńców nasuwa
się poważne podejrzenie, że film jest agitką zrobioną na zamówienie Pentagonu
przed atakiem na Iran. Persja, przypominam, to dawna nazwa Iranu.
Pojęcie rozwoju czy przemiany bohatera jest scenarzystom kompletnie nieznane -
wszyscy są dokładnie tacy sami przez cały film. No, może jeden, który
najpierw chciał walczyć po stronie Sparty zmienia zdanie i zdradza, ale
ponieważ od początku był paskudny i garbaty, więc wiadomo, że zły.
Maniera wygłaszania budujących mów przed- i okołobitewnych jest tu
doprowadzona do absurdu - 60% filmu to jatka, 30% pompatyczne bzdury
wywrzeszczane głosem z głębi trzewi. Co trudniejsze fragmenty filmu (czytaj:
niezrozumiałe dla trzylatka) są dodatkowo tłumaczone przez narratora zza
kadru.
W sumie film mogę polecić dwóm grupom widzów.
Po pierwsze, nastolatkom z mózgami wyżartymi od ciągłego grania w gry FPS i
fantasy, których zachwycą fontanny krwi, fruwające głowy i kończyny, i
fantazyjne kształty grotów strzał.
Po drugie, miłośnikom męskich ciał - Spartanie jeden w drugiego mają
mięśnie
piersiowe jak koła Ikarusa, kaloryfery na brzuchach, i demonstrują to
nieustannie chodząc w mocno niekompletnych strojach i przyjmując malownicze
pozy. Niekompletnie ubrane ciała damskie też się pojawiają, niektóre całkiem,
całkiem (wyrocznia i królowa), ale na tyle krótko, że chyba nie warto tracić
dwóch godzin.