Do trenujących Muay Thai

Oboje cwiczyli KK - z tamtą był axekick Huga sławny i oczywiście obrotówki

Ja ćwicze 4 miechy i może z 2 razy mieliśmy z partnerami, ale żeby nauczyć nas nie uciekać przed tymi kopnięciami, a przechwytywać.

Za***iście szybko idziecie z materiałem. 3-4 miesieące i już obrotówki robicie ?

Hug i Filho... stare dobre czasy. Teraz K1 coraz bardziej zaczyna przypominać kickboxing z low kickiem. Trudno.
Z MT jest jak mówisz: mniej efektowności, więcej efektywności. Podstawa to opanować kolana, łokcie, klincz, lowy. Reszta to tak na prawdę ozdobniki dla wytrawnych. Nie wiem czy się zgodzicie

Ja się nie zgodzę. Moim zdaniem podstawą jest dobra praca bokserska. Łokcie można traktować jako dodatek. Ważny, ale jednak dodatek.

"Za***iście szybko idziecie z materiałem. 3-4 miesieące i już obrotówki robicie ?"

Czytaj ze zrozumieniem. 2 razy w ciągu 4 miechów i nie żeby nas nauczyć, tylko żeby się nie bać tych kopnięć i uciekać, a przeciwnie wręcz wchodzić w przeciwnika przechwytywać noge i low-kick/podcięcie. ;]

Ale żeby to robić, to musieliście się chyba wcześniej tego nauczyć ?

My po 3 mc uczymy się właśnie kopnięć tylnych z obrotu. Jest to najsilniejszy typ kopnięcia w SW i jeśli ktoś to dobrze opanuje jest miażdżące.

Nie masz racji. Pooglądaj K-1 i zobacz czy oni tak kopią. Jeżeli nawet, to bardzo rzadko (może jedynie Ruslan Karaev częściej). To może i jest mocne, ale jakby nie było, na moment jesteś plecami do przeciwnika i może sie wtedy wiele wydarzyć.

Tomasz, jeżeli chodzi o te łokcie i techniki bokserskie: rzeczywiście na Zachodzie w tym tzw tajboxingu większy nacisk kładzie się na boks. Jednak tradycyjne MT traktuje boks dość po macoszemu. Wystarczy spojrzeć na to jak walczą tajowie. Kaoklai czy Buakaw zaczęli opanowywać techniki bokserskie dopiero, kiedy zajęli się K1. Buakawowi się udało, a Kaoklai... odszedł z K1 i natychmiast zapomniał jak się boksuje. Ostatnio widziałem go na deskach po walce z Tyronem Spongiem po bardzo brzydkim nokaucie, który był wynikiem tylko i wyłącznie braku gardy. No ale dość dygresji. Tajowie lubią kopami trzymać się na dystans, a jak się dystans skraca, to lecą w klincz, a tu już wiadomo co się dzieje.