Samotny gladiator
- Za dwa tygodnie opuszczam Polskę. Wyjeżdżam na stałe na Białoruś. Dlaczego? Bo w naszym kraju nie ma warunków do uprawiania sportów walki - deklarował zwycięzca wrocławskiej gali K1 w rozmowie z dziennikarzem Gazety Wrocławskiej.
Około 3 tysięce osób we wrocławskiej Orbicie miało powody do zadowolenia. W Grand Prix Polski według reguł K1 najlepszy okazał się Marcin Różalski. W finale gladiator z Płocka pokonał przez poddanie ulubieńca publiczności Rafała Petertila.
Na konferencji prasowej wrocławianin dziękował Wojciechowi Bartnikowi - brązowemu medaliście w boksie z igrzysk z Barcelony - za pomoc w przygotowaniu.
- Ale bohater jest tylko jeden. To zwycięzca - odpowiadał dziennikarzom, którzy za postawę w ringu nagrodzili go gromkimi brawami. Miał jednak żal do swojego trenera Tomasza Skrzypka.
- Nie wiem, dlaczego zostałem poddany. Byłem wprawdzie liczony, ale chciałem jeszcze walczyć. W głowie miałem już taktykę na kolejną rundę - podkreślał. - Rafał jest wojownikiem. Serce by chciało, ale organizm mówił co innego. Dwie wcześniejsze walki kosztowały go sporo sił - pocieszał zawodnika klubu Fighter wspomniany Bartnik.
Różalski, który za sobotni triumf zainkasował 1000 euro, potwierdził natomiast, że dalszą karierę będzie kontynuował w klubie Sintiao Mińsk.
- Ja w tym sporcie jestem nikim. Dobrze, że mam Tadeusza Kopczyńskiego, który wykłada swoje pieniądze na moją karierę. Inni koledzy zdani są tylko na siebie. Sytuacja się nie zmieni, dopóki w sportach walki nie pojawią się pieniądze, a media przestaną widzieć w nas tylko bandytów - z żalem wypowiadał się Różalski.
Ireneusz Maciaś
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska