Na samym wstępie wyjasnię że chodzi mi głównie o poziom zawodników a nie poziom organizacji zawodów , oprawy , i atmosfery ( bo tu Pride bił raczej na Łeb UFC) Z grubsza rzecz biorąc temat odnośnie poziomu Pride a Ufc nasunął mi się tak naprawde po dwóch wydarzeniach z ostatnich dni. Pierwsze-to była dyskusja jaką zobaczyłem na zachodnich forach odnośnie poziomu Pride a UFC (gdzie twierdzono że Pride miał przeciętny poziom) a drugie wydarzenie które skłoniło mnie do zrobienia tematu to wyniki UFC 76. W temacie ,,UFC 76 wyniki" widać juz powoli polemiki na temat tych dwóch organizacji, Jarus najeżdza na Pride a FightOrDie nawet zaczyna się o Fedora bać

.Szczerze powiedziawszy jeśli ktośby jeszcze rok,dwa lata temu powiedział że Cro-Cop,Shogun,Werdum,Nakamura,Nogueira(wprawdzie Nog wygrał ale ze spasionym Herringiem nawet dechy zaliczył) pójdą do UFC i zaczną bęcki zbierać to było by to dla mnie tak śmieszne jak np fakt że Fedora podda Akebono przez Flying Armbara


i chyba dla większości było by to równie absurdalne. PRIDE było tak naprawdę Formułą 1 sportów walki ,najlepszą ,najbardziej prestiżową i budzącą najwiecej (przynajmniej u mnie) emocji a UFC było dla mnie mniej więcej tak jak liga polska do ligi hiszpańskiej
. Dla zdecydowanej większości znawców i fanow było oczywiste że Pride jest przynajmniej o klasę wyżej niż UFC - kto twierdził inaczej był raczej co najmniej dziwnie postrzegany. No ale żebym nie był gołosłowny na tezę że P był lepszy to przytoczę przyklady takie jak wystepy fighterów z UFC w Pride. Weżmy takiego Pedro Rizzo ( fakt ze miał przed Pride 2 lata przerwy ale w Ufc wp...lił Arlovskiemu , Barneta też znokautował i wielu innych) a w japoni najpierw Sergiej a potem Romek pokazali ze pride to nie to co oktagon... Kolejny przyklad Chuck ( w stanach Bóg mma , w japoni wprawdzie mezger i allistar po dupie dostali ale już Jackson dał icemenowi nauczkę). Dalej Anderson Silva ( w stanach też topowy , w Japoni dzwignia na stopę od japońca - którego nazwiska nawet już nie pamiętam

, wezmy jeszcze np Colemana (nie lubię tego durnia ale w UFC tytuł HW miał) itd i można by dawać jeszcze parę przykladów (ale też z drugiej strony nikt z Pride w tamtym czasie nie przechodził do stanów wiec nie było odniesienia ale przeciez dosyc oczywiste było że jakby np Miras poszedł do stanów to by ich wykopał w kosmos wszystkich po kolei...)Tymczasem Pride nie mamy , Miras nie tylko nikogo nie wykopał ale i jego samego wykopali w kosmos

podobnie Shogun , Werdum , Nakamura itp itd. Głowię się jak to wszystko jest K....wa możliwe??

Czy moze faktycznie UFC po prostu większa część fanów i znawców MMA nie doceniała??(oczywiscie poza Jankesami) . Dyskusja na temat poziomu Ufc i Pride może być chyba gorąca i ciekawa

dlatego też proszę o opinie i przemyślenia na ten temat najlepiej Poparta racjonalnymi argumentami

Pozdro