Inny z zawodników, były wicemistrz świata Piotr Głuchowski, również korzystał z "porad" prezesa. W 1998 roku, kiedy odprowadzał dziecko do żłobka, zasłabł na ulicy i wpadł w śpiączkę. Było to następstwo przedawkowania insuliny. Wtedy o mały włos nie stracił życia. Tylko szybka interwencja lekarzy w stołecznym szpitalu sprawiła, że dziś może głośno mówić o całej sprawie.
- Brałem wszystko zgodnie z zaleceniami, które kupiłem od prezesa. Trzy dni przed mistrzostwami Europy zasłabłem w żłobku odprowadzając dziecko. Obudziłem się po trzech godzinach w szpitalu. Lekarze stwierdzili spadek poziomu cukru we krwi, co spowodowała insulina - powiedział nam Piotr Głuchowski .
- Czy musiał pan brać? Czy prezes zmuszał do brania?
- Nie zmuszał, ale dla nas, wtedy młodych ludzi, był wielkim autorytetem. Przedstawiał nam, że bez "tych rzeczy" sport wyczynowy nie istnieje. Aby robić dalsze postępy trzeba brać. Podawał przykłady gwiazd kulturystki, podawał siebie jako przykład i obiecywał, że po tych ilościach nic nam się nie stanie.
- Czy aby osiągnąć sukces w kulturystyce, koniecznie jest branie dopingu?
- Ja do pewnego czasu nic nie brałem, a zostałem mistrzem Europy. Do pewnego momentu nie trzeba brać, ale jak mówił nam prezes, aby wejść na wyższy poziom, powinno się "wspomagać"...
- Czy wiedział pan, że zalecane preparaty mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia
- Wiedziałem tylko tyle, co wyczytałem w pismach. Jednak prezes tłumaczył nam, że w pismach wyolbrzymiają ten problem, a po dawkach, jakie on zalecił, na pewno nic nam się nie stanie.
Piotr Głuchowski obecnie nie startuje w zawodach kulturystów. Prowadzi
sklep z odżywkami oraz gra w filmach. Ostatnio zagrał rolę "Kafara" w serialu "Glina", emitowanym jesienią 2004 roku w TVP.