Długo sie przymierzałam by napisac tego posta,jednak stwierdziłam sie nic nie trace moge tylko zyskac.
Siedze na forum pare ładnych miesiecy,sporo czytam i nabrałam dużo wiedzy jesli chodzi o zasady zywienia.
Od kwietnia wziełam sie tak konkretnie za siebie wazyłam 64 kg zaczełam regularnie biegac( na poczatku robiłam 2 kołka pozniej dochodziłam do 22...biegałam kwiecien maj czerwiec codziennie wieczorem[moze 1-2 dni w miesiecy nie biegałam z przyczyn wyższych] lipiec przerwa i w sierpniu rano na czczo 40 min biegałam) moje odzywianie tez uległo zmianie od kwietnia zero słodyczy,fast foodów itp. ciemny chlebek,ziemniaki w minimalnej ilosci,smazenie zastąpiłam gotowaniem,no i jeszcze inne zmiany.Nie jadłam po 18...na poaczatku dostarczałam ogranizmowi ok 1500 kcal..i starałam sie jesc ok 5 posiłków dziennie.No i do tego ruch..procz biegania był rowerek, areoby na parkiecie w wakacje.Cwiczyłam na brzuszek ABS.Ogolnie na bark ruchu nie nazekałam.
Schudłam...na poaczatku z 64 do 60 kg..tu waga mi sie długo nie zmieniała ale przeczekałam kryzys i pozniej juz łatwo spadło w dół..tak spadało i spadało az zeszło do 50kg.Mam ok 168 cm wzrostu.W sumie schudłam 14 kg..z czego jestem bardzo zadowolona rzecz jasna:P nr jeansów z 29 zmieniłam na 26.w Tali straciłam 18 cm w udzie 5 cm w biodrach 10 cm w biuscie tez 10cm.
I teraz jak sie przedstawia sutuacja.Myslałam ze jak sie zacznie szkoła będe miała troche mniej tego ruchu..ale jednak na szczesnie nie.Przynajmniej 3 razy w tyg ide na trening z biegów..czasem biegam 40 min sama czasem robimy tak skipy i takie tam. 2 razy w tyg chodze na basen, mam sksy z kosza.nie licze wf3XTYDZ. codziennie ABS na brzuszek.
To jesli chodzi o cwiczenia a teraz moj podstawowy problem...jedzenie:/
Moj codziennie jadłospis wyglada mniej wiecej tak:
-rano przed szkołą-ok 70g płatków Musli i mleko 0% lub 0,5% - ok 300 kcal
-11.30/12.30 - jabłko -50 kcal
-15.00-obiad:1)surówka + 2filety z ryby/2)surówka+piers kurczaka gotowana/3)jakas zupa/Itp.łacznie obiad nie przekracza u mnie 250 kcal
-18.00-1)poł szklanki jogurtu naturalnego z otrębami + dwie kromki chelba ciemnego z sałata i chuda wędlina + pomidorek 2) 1/3 twarozku chudego + 2Xchleb ciemny 3) 2kromki chleba + grejfrut lub jabłko. I kolacja wynosi ok 150 kcal u mnie
No i woda niegazowana of course czasem jakas Karotka:)
razem:750 kcal- 800 kcal<<-- góra
I teraz tak.Na własne zyczenie jestem niewolnikiem diety..a moze nie diety a tych załozen jakie sobie ustaliłam.Skrupulanie licze kalorie wiekszosci produktów znam juz na pamieć.nie smaże,ziemniaki to jem w minimalnych ilosciach,nie uzywam masła itp.Trzymam sie załozen....jak ktos częstuje mnie czekoladą odmawiam..jak wiem ze szykuje sie wypad na pizze czy cos w tym styu nie ide..bądz tez nie jem a co za tym idzie zaczynaja mnie namawiac i dziwic sie ze "od kawałka pizzy nie przytyjesz" no i męczy mnie juz to odmawianie..bo zawsze odmawiam ale ogolnie unikam takich sytuacji.
Mija siodmy miesiac jak nie jem słodyczy..nie liczac np gryza batona raz na miesiac
Moja psychika jest juz tak zrypana ze szok i najgorsze ze mam tego swiadomosc ze od jednego kawałka pizzy nie przytyje ale nie zjem jej:/
Teraz jak pzyjechała do mnie ciocia z ktorą widziałam sie ostatnio raz w wakacje to powiedziała ze jestem za chuda ze w wakacje wygladałam idalnie a teraz -za chuda;/ Jak pyta sie mnie ile jem kcal to mówie ponad 1000.
Mówi np ze jak bym jadła jedną kostke czekolady gorzkiej codziennie to nic by mi sie złego nie stało wrecz przeciwnie.Ale ja nie chce poprostu zaraz będę miała wyrzuty sumienia i wogole:/
Mama powiedziała ze nie mam prawa chudnac ani kg. Teraz coraz baczniej przyglada sie temu co jem i jak jem.
Szczerze to nie czuje jakiegos osłabienia fizycznego albo zebym nie mogła sie skoncentrowac na nauce czy cos takiego..wszytko jest mniej wiecej tak jak wczesniej,Chce zdawac na AFW ta ciocia tez jest po AWF i powiedziała ze jak tak dalej pojdzie to nie będę miała siły kupi wziac to ręki ze niedługo popadne w anemie..jak nie w anoreksje:/
Sorry za takiego tasiemca.
Do czego zmierzam...mianowicie chodzi mi o to zeby ktos uswiadomił mi i dał pożadnego kopa w dupe jakie konsekwencje moze miec taki sposób odzywiania przy takim wysiłku fizycznym...Teraz nie chce ani chudnąc ani przybierać na wadze.Ale nadal u mnie w psychice jest jakas blokada przed zjedzieniem tej jednej kostki czekolady i zwiekszeniem liczby kcal.
Jedyny negatywny skutek tego to brak okresu..spoznia mi sie juz miesiac...wczeniej jak jadłam tyle samo był..moze to przez cwiczenia..na pewno nie przez ciąże.Czasem tez boli mnie głowa.
Jak nie pojawi sie do konca tego miesiaca to pojde do ginekologa..ale on znów przepisze mi jakies hormony po ktorych prawdopodobne jest ze moge przytyc.
Czy moze przy takiej aktywnosci fizycznej i racjonalnym odzywianiu nie przytyje?to tez zalezy od genetyki.Mama powiedziała ze ona od hormonów nie tyła.
ehh jakie ja mam prymitywne myslenie,niesądzicie?:/
Chciałabym zeby mi ktos to wyjasnił tak na chłopski rozum lub nawet skopiował jakies artykuły odnosnie zdrowego zywienia zebym po przeczytaniu tego przestraszyła sie i zaczeła robic cos zeby było dobrze
Teraz mozecie krzyczec bo szczerze potrzebuje opieprzenia
Sorry za takiego tasiemca.
Pozdrawiam.
"Każdy widzi jakim się byc wydajesz,niewielu czuje jakim jestes"
Nicollo Machiavelli