2. Nie no, oczywiście, że zgięcie odbywa się w stawie, ale chodzi o to, że nie jest dla niego aż tak obciążajace, jak np. przy tym samym zakresie, gdzie wykręcasz nogę na 90*.
Poza tym jak mówię, szpagat szpagatowi nierówny. Np. dla mnie dojście do samego szpagatu (byle jakiego ) to była pestka, dużo trudniej przyszło mi poprawianie pozycji, jak np. prostowanie tylnej nogi. I dopiero przy takim 'skorygowanym' szpagacie dopiero pojawiają się faktycznie większe obciążenia, napięcie na stawy, etc.
3. Heh, może nie wyraziłam się specjalnie precyzyjnie - to miało być to, co napisałeś kilka postów wcześniej, tyle że z moim skrótem myślowym.
4. Chodziło mi o to, że to jest ten błogi moment, kiedy siedzisz w szpagacie, i nic Ci się nie napina, nic nie boli, nic nie ciągnie, i możesz sobie spokojnie poczytać gazetę Nie mówię, że to jest zupełnie zdrowe, ale za to przyjemne.
...Only thing to do is jump over the moon...