Do realizacji głównego zalecenia diety mającej za zadanie zredukować tkankę tłuszczową można podejść na wiele sposobów.
- Kiedy przydatna będzie metoda: ograniczam kalorie „na oko”
- Kiedy warto liczyć wszystko?
- Kilka podpowiedzi dotyczące diety „na oko”
- Kilka podpowiedzi dotyczące dokładnego liczenia
Część osób chcących się odchudzać, udaje się do dobrego dietetyka i otrzymuje spersonalizowany plan zawierający proponowane potrawy, które powinny być spożywane. Inni, zaczynają skrupulatnie liczyć to, co do tej pory zjadali i na tej podstawie szacują potrzebny do redukcji poziom spożywanych kalorii, uwzględniających oczywiście aktywność ruchową oraz ustalają najlepszy dla siebie podział makroskładników.
Jeszcze inna grupa osób mówi sobie: skoro dieta to dieta “MŻ” - pod tym pojęciem kryje się nieco wulgarne - „Mniej Żryj”, przyglądając się temu, co wczoraj zjedli, stwierdza, że od dziś będą jedli po prostu mniej - ot tak „na oko”… I w sumie żadne podejście nie jest z gruntu błędne. Błędne jednak może być dobranie złego narzędzia, do niewłaściwego etapu diety redukcyjnej.
Z pewnością najprościej zdać się na fachową wiedzę dobrego dietetyka i mieć sprawę z głowy. Niech on się martwi, ja muszę tylko (czasem aż…) przestrzegać tego, co mi rozpisze. Dlatego tym wariantem nie będziemy się teraz zajmować.
Kiedy przydatna będzie metoda: ograniczam kalorie „na oko”
Z pewnością, może ona sprawdzić się u osób o bardzo dużej otyłości. Już samo świadome przygotowywanie i zjadanie pokarmów, może skutkować wystąpieniem spontanicznego ograniczenia kalorii. Pomyślmy bowiem, ile przeciętny Polak zjada zbędnych kalorii pod postacią na przykład: soków, napojów słodzonych, cukru do herbaty i kawy, podjadanych słodkości, zajadania stresu, fast-foodami zjadanymi w miejsce poprawnie skonstruowanego posiłku…?
Bez żadnej przesady mogę powiedzieć, że oszczędności kalorii po wyeliminowaniu (lub choćby znacznym ograniczeniu, co jednak może okazać się zbyt trudne w dłuższej perspektywie czasu…) tego typu pokarmów z diety, mogą sięgać nawet kilku tysięcy kalorii! Dziennie!
Z tego powodu świadomy wybór spożywanych pokarmów może skutkować, zwłaszcza w początkowych tygodniach diety redukcyjnej, znaczną redukcją wagi, a jeśli tylko zadbamy o właściwą ilość spożywanego białka i połączymy dietę redukcyjną z poprawnie skonstruowanym treningiem siłowym, będziemy mogli zakładać, że tracimy, w zdecydowanej większości tkankę tłuszczową.
Kiedy warto liczyć wszystko?
Na drugim końcu spektrum są osoby, przygotowujące się do sezonu plażowego bądź też do zawodów, zwłaszcza w sytuacji, gdy tego czasu nie ma zbyt dużo. W takim przypadku, zdecydowanie lepiej sprawdzi się metoda dokładnego sprawdzenia i liczenia makroskładników. Im bliżej uzyskania oczekiwanej formy, tym większą uwagę należy zachować przy przestrzeganiu zaleceń. Co więcej, może okazać się nawet konieczne, wliczanie rzeczy, które normalnie rzadko kiedy są uwzględniane w bilansie kalorycznym.
Jako przykład warto podać kaloryczność różnego rodzaju błonnika. Czasem nawet takie niuanse, mogą zadecydować o tym, że nie trafimy idealnie w wymagany dzień zawodów/wyjazdu na wakacje. Wtedy nastąpi rozgoryczenie...
Kilka podpowiedzi dotyczące diety „na oko”
- kontroluj tempo postępu w odstępach tygodniowych
- naucz się kształtować dobre nawyki żywieniowe
- wybieraj produkty o dużej objętości a niskim ładunku kalorycznym
- nie w każdy dzień, musi być ta sama kaloryczność - np. w okresie potreningowym możesz zjeść więcej, aby w inne dni zjeść mniej,
- pamiętaj o właściwej ilości białka
- ćwicz siłowo
Kilka podpowiedzi dotyczące dokładnego liczenia
- staraj się zachowywać podobny poziom spożycia kalorii każdego dnia
- kontroluj codziennie postępy swojej diety - waga/lustro/pomiary
- o odpowiednim spożyciu białka i treningu siłowym nie muszę chyba przypominać; warto jednak pamiętać o tym, że wraz z coraz mniejszym poziomem tkanki tłuszczowej, może być konieczne powolne zwiększanie ilości spożywanego białka, oczywiście kosztem innych makroskładników
- zaciśnij zęby - im jesteś szczuplejszy, tym będzie trudniej, a organizm będzie robił wszystko, aby zniweczyć Twój plan
- spójrz krytycznie na to, czy przypadkiem nie przestałeś się spontanicznie ruszać, ze względu na to, że nie masz ani chęci, ani siły do np. spaceru
- w momentach słabości wspomagaj się okresowo bezkalorycznymi napojami oraz spalaczami i innymi suplementami sprawiającymi, że możesz mieć masz więcej wigoru
- przeznacz odpowiednią ilość czasu na sen.
Ja kiedyś myślałam, że rozpiski to głównie kłopot i strata czasu, a teraz o 180° na odwrót - sądzę że prawie każdy powinien spróbować, żeby mieć jakiś punkt odniesienia... Ile białka, ile kalorii , tłuszczów itd. jest - a ile wg doświadczonej osoby - powinno być w odniesieniu do naszego celu...
Bez tego, to dla doświadczonych albo obdarzonych dobrą (i sprawdzoną) jedzeniową intuicją; nie jest to najlepsze wyjście dla przeciętnego Kowalskiego, który dotąd jadał śmieci, nie zna swojego organizmu i dopiero próbuje się jakoś odnaleźć. Zarys dobrej diety na pewno wtedy nie zaszkodzi.