Aktualnie jestem na redukcji 70 KG --> 60 KG. Obecnie ważę 63.5 KG.
Jem 1600 kcal dziennie - B: 130g T: 53g W: 150g a mój tydzień wygląda tak :
Poniedziałek - Boks
Wtorek - Silownia
Sroda - Boks
Czwartek - Silownia
Piątek - Bieżnia
Sobota - Siłownia
Niedziela - Wolna
Tygodniowo tracę 1kg na wadze. Wiem, że spory deficyt, ale czuje się dobrze, mam siłę na utrzymanie ciężaru na treningu więc sobię na taki pozwoliłem.
I generalnie to chciałbym iśc na masę po redukcji, tylko nie chcę też się szybko zalać, ani nie wiem gdzie jest moje zero w tym momencie.
Teoretycznie jakby liczyć 1kg tłuszczu - 8000kcal, a tyle tracę tygodniowo to :
8000 : 7 = 1 150 kcal deficytu
Tym samym 1600 + 1150 = 2750 kcal - Niby tyle miało by wynosić moje zero.
Więc wymyslilem sobię, że już teraz wejdę na reverse diet, zwiększając tłuszcze i węglowodany o 15% co tydzień oraz zmiejszając co tydzień o 100 kcal na bieżni. Wygląda to tak :
1. 16.09.2019 (PON)
B: 130 T: 61 W: 170 - 1760 KCAL
Trening piątkowy (Bieżnia 400 KCAL)
2. 23.09.2019 (PON)
B: 130 T: 70 W: 195 - 1945 KCAL
Trening piątkowy (Bieżnia 300 KCAL)
3. 30.09.2019 (PON)
B: 130 T: 81 W: 225 - 2156 KCAL
Trening piątkowy (Bieżnia 200 KCAL)
3. 7.10.2019 (PON)
B: 130 T: 93 W: 260 - 2400 KCAL
Brak piątkowego
Przez te 3 tygodnie reverse diet i tak bym zszedł pewnie w okolice 60 - 61 KG. Nie chcę też robić tego po redukcji, gdyż nie chce jej przedłuzać. Jeżeli przy tym 2400 nadal by waga schodziła w dół to bym poprostu dodał te 300 kcal, a jeżeli skoczyła to odjął. Czy mam dobry tok myślenia? I co myślice o takim planie ?
Pozdrawiam ;)