Ciężki weekend miałam i poniedziałek
Sobota:
śniadanie: omlecior z płatkami owsianymi, jogurt grecki z kakao, pomarańcza, orzechy brazylijskie, polane zblendowanymi malinami
obiad: kasza bulgur, mintaj w marchewce
kolacja: chleb wiejski, wędlina, warzywa (domowe babcine jedzenie ;) ).
+ kawałek ciasta "zrobionego" przez moją chrześnicę
4h jazdy z Wawy do Krk
Niedziela:
śniadanie: jajecznica, z chlebem
obiad: rosołek, babciny bigos, ziemniaki
kolacja: chleb wiejski, wędlina, warzywa (domowe babcine jedzenie ;) ).
Objechałam/poodwiedzałam całą rodzinę, mamie zrobiłam paznokcie hybrydowe, miałam jeszcze zajechać na siłownię, ale zanim się zebrałam to już była zamknięta (uroki wsi... dobrze że w ogóle jest jakaś siłownia ;-P ).
Poniedziałek:
śniadanie: chlebek z mięskiem pieczonym
obiad: nic
lunch: kawa z ciastkiem z BP
kolacja: kurczak z ryżem i warzywami
Ogólnie to była masakra. Odwiozłam babcię do szpitala na badania przed 9, później pojechałam do banku podpisać umowę na kredyt mieszkaniowy. Spędziłam w banku 4h! o godzinie o której planowałam opuścić Kraków, siedziałam i podpisywałam papiery... wyjechałam jakoś po 14, w domu byłam koło 18 (albo po 18?). Jazda była straszna, nie dość że byłam zmęczona po tym banku, jak po kopaniu rowów, to pogoda nieciekawa i wszędzie były tiry...
Wtorek:
śniadanie: omlecior z płatkami, bananem, jogrtem i jagodami
obiad: [kupne], żurek z jajkiem i kiełbasą, schab z ziemniakami i surówką z kapusty
kolacja: OMG Pizza
Rano zaczęło się idealnie, do czasu aż dojechałam do pracy... Zapomniałam zabrać laptopa z domu, więc się wracałam do domu, pracę zamiast zacząć o 8:30, zaczęłam godzinę później o 17 myślałam że zasnę na klawiaturze... Wyszłam pół h wcześniej - odpracuję dziś lub jutro... Na siłownię nie dotarłam, za to jechałam ponad 1h do domu (12km), wszystko przez to że śniegu nasypało :( Przyszłam, poszłam spać, wstałam później na pizze, ugotowałam obiad na dziś i poszłam spać
Niżej miska na dziś, choć taka trochę niedobita (śniadanie miałam słabe, z racji na braki w lodówce, dziś muszę zakupy ogarnąć...)