Płeć : mężczyzna/kobieta
Wiek : 18
Waga : 75
Wzrost : 190
Obwód klatki : 93
Obwód ramienia : 32
Obwód talii : 78,5
Obwód uda : 52
Obwód łydki : 35
Pomiary mogą być niedokładne, gdyż wykonane były amatorsko
Szacunkowy poziom tkanki tłuszczowej : 18%
Aktywność w ciągu dnia : Spacery, jazda na rolkach, rowerze
Uprawiany sport lub inne formy aktywności : Obecnie brak
Odżywianie : Na poziomie fatalnym bądź gorzej
Cel : Budowa masy mięśniowej
Ograniczenia żywieniowe : Brak
Stan zdrowia : Brak zastrzeżeń
Preferowane formy aktywności fizycznej : Siłownia
Stosowane aktualnie i wcześniej preparaty : Brak
Czy możliwe jest wprowadzenie suplementów : Możliwe jest, jednak uważam to za niekonieczne
Stosowane wcześniej diety : Brak
Od dziecka byłem aktywnym chłopcem, najważniejszym zajęciem było granie w piłkę z kolegami, więc czasu na jedzenie poświęcałem bardzo mało. Biegałem całe popołudnia jedząc jedynie kromkę chleba, czasem jakieś chipsy i cola z kolegami. Z biegiem czasu rosłem, a odżywianie pozostawało takie samo. Rodzice, mimo szczerych chęci, nie byli w stanie utrzymać mnie w miejscu i przymusić do porządnego posiłku, więc nawet kromka chleba, którą pochłonąłem była dla nich zadowalającym posiłkiem. Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej, gdyż posiłki są większe, ale wciąż za małe i niemiłosiernie ubogie, tj. 6 kromek chleba z masłem i serem, zupka błyskawiczna i od czasu do czasu pierś z kurczaka. Oczywiście zdarzają się dni, gdzie jedna kanapka była moim paliwem na cały dzień. Przeważnie moja "dieta" nie przekracza 1000kcal dziennie. Mimo tak małych ilości jedzenia rozwinąłem się prawidłowo i fizycznie i intelektualnie, problemów ze zdrowiem nie było żadnych, nigdy nie narzekałem na jakieś ciągłe bóle, nudności, itd.
Zmierzając do sedna, na dzień dzisiejszy nie umiem zjeść warzyw, owoców... Jedynie przejdzie banan i ziemniaki. Jednak myśląc racjonalnie, mimo dobrego samopoczucia i braku dolegliwości, taka kaloryczność to za mało. Chęć zmiany sylwetki również wzięła górę. Jestem zdania, że awersja do warzyw i owoców to tylko i wyłącznie wymysł mojej psychiki, jednakże wmuszanie ich nie przynosi zamierzonego skutku.
Jeżeli jakiejś informacji zabrakło to z chęcią dopowiem. Zastanawia mnie jak mogę sobie poradzić z problemem:
1) Niechęci do warzyw i owoców:
Może jednak to wmuszanie jest jedynym wyjściem? Jeśli ktoś spotkał się z tą sytuacją, to prosiłbym o porady.
2) Zapewnienia wystarczającej ilości makroskładników:
Moje dzienne zapotrzebowanie wynosi około 3000 kcal na dobę, ja spożywam 1000, dlatego skok o 2000 kcal raczej nie będzie dobrym pomysłem. Pytanie do Was brzmi: Jak zwiększać makro: proporcjonalnie, czy podnieść tylko węgle, lub tłuszcze, a może same białka? Czy każdy taki nadmiar kalorii nie pójdzie od razu w tłuszcz? Od około 10 lat jadam bardzo bardzo mało, dlatego pewnie mój organizm nauczył się z tym żyć. Jak będzie najlepiej wyregulować to zapotrzebowanie?
Za wszystkie odpowiedzi bardzo dziękuję, pozdrawiam.