Wiele lat złego odżywiania - praktycznie zdrowie ale głodówki na przemian z obżarstwem kiedy silna wola pusciła. Moj metabolizm w opłakanym stanie. Zawróciłam, wyliczyłam zapotrzebowanie, jadłam zdrowo/normalnie z lekką redukcja - ponad 2 miesiące. Dało radę waga trochę poszła w góre ale ustabilizowała się. Kolejny krok odjęcie trochę kcal na redukcje. 12 tydzień waga stoi: 58,8.
Rozkład makro podaje zakresy jakich się trzymam - w zalezności też od jedzenia które mam i różnorodności posiłków B/T/W 100-120 / 60-70 / 110-140.
Zapotrzebowanie wychodzi mi ok 1750, jem 1500. Przeczytałam wszystko na forum o żarciu tak więc dieta ułożona dobrze, białka z chudego mięsa, jajek, nabiału mniej- przeważnie wieczorem, tłuszcze z oliwy z oliwek, oleju kokosowego, orzechów, węgle z warzyw, owoców, kasz, jeżeli chleb to czystoziarnisty. Podejrzenia miałam insulinoopornosc,i ale badania wyszły w normie do tego badam sobie cukier glukometrem i wszystko w normie. Mam PCO ale objawy tylko takie, że owulacji nie mam, nieregularne okresy. Nie biorę hormonów.
Trening 4/5 razy w tyg: 2 razy w tyg. ok 60 min aerobów - bieganie najczęściej + 2/3 razy w tyg trening obwodowy na maszynach ok 30-40min. Czasem dodatkowy squash. Robię wszystko książkowo, waga stoi.Szlag mnie trafia i nie wiem już gdzie szukać przyczyn. Mam motywację, mam diętę, nie oszukuję, ćwiczę sumiennie, jest zapał jest power ale brak efektów.
Obwody:
talia - 66
brzuch na wys.pepka - 72
udo - 53