No to tak, ja ułomkiem nie jestem, ugryzień się nie boję, bo już od kilku lat ciągle mam jakieś przypadki ze swoją wilczurką 40 kilo. Już parę razy miałem wbity kieł w rękę na 2 cm. Kiedyś postanowiłem zmienić hierarchię w stadzie i o coś tam się z nią posprzeczaliśmy. Ubrałem się w skórę, pod nią grube 2 swetry, na rękach rękawic 2 pary skórkowych. I doszło do walki. To była jedyna walka z nią moja na serio- inne to i owszem wkurzała się, ale tylko parę razy ugryzła, bo zawsze krzyczałem puść Kotku, puść. No oczywiście noie miałem zamiaru jej skopać, parę razy się minęła z celem ( czyli ze mną z wyskoku, z raz nawet strąciłem ją w powietrzu ), ale miałem pecha, bo przejechała mnie zębamipo prawym boku ( od pachy do pasa rozcięła mi ciało i sam nie wiem jak się to stało ). Po prostu zwaliło mnie to z nóg, nie wiem dlaczego, jakiś nerw prawdopodobnie się odezwał, że ścięło mnie to na kolana i znów udało mi się poprosuić ją o zawieszenie broni.
A tak na serio to w walce z psem trzeba zawsze mieć pięści złożone, aby palców nie stracić, pilnować gardła swego i genitaliów. A co ja bym zrobił jakby mnie pitbull napadł, noi nie chciał bym tego, bo taka moc szczęk to jak przecinak i imadło w jednym. Jakbym nie stracił przytomności po odgryzieniu mi ręki, to bym kikutem go zadźgał

A tak na serio to np: pitbulle , amstafy w wyskoku atakują, w locie dobrze byłoby mu oczy wykłuć

Dobra, teraz już na serio naprawdę, złamać łapy, oczy wykłuć, złapać za ogon i ostro pociągnąć, ale tak na maxa,z piąchy w nos. Innych technik nie ma. Ja jednak polecałbym obronę, a nie położenie się i leżenie. Trzeba powiedzieć sobie tak, Ty ***ańcu, zadarłeś z niewłaściwym człowiekiem.
Wariat