Dzień 3 - Wielki Mur Chiński
Tak jak wspominałem wczoraj, skorzystaliśmy ze zorganizowanej wycieczki. W pakiecie mieliśmy nie tylko Mur, ale i groby dynastii Ming i fabrykę rzeczy z jadeitu. Tak, ja też nie wiedziałem co to jest, ale okazuje się, że kosztuje to niebotyczne kwoty, ale po kolei.
Wyruszyliśmy z samego rana autokarem. Fajna sprawa, bo zbieraliśmy ludzi po hotelach, a następnie ruszyliśmy przez cały Pekin, więc można było "zwiedzać" i w parę wypatrzonych miejsc na pewno wpadniemy.
Tam gdzie kończy się ładny Pekin, zaczynają się blokowiska, a w zasadzie jedno, ogromne, z blokami pewnie po 30 pięter, ciągnące się kilometrami, wygląda to jak w jakimś Sims City.
Gdy kończą się blokowiska(i fabryki) zaczynają się sady, również ciągnące się kilometrami, co z górami w tle daje piękny krajobraz. Przy każdym sadzie siedzi oczywiście handlarz ze swoim asortymentem, od jabłek, przez brzoskwinie po bataty. Jednak jak jest się turystą ponoć lepiej nie ryzykować owoców z drogi, to samo tyczy się lodów, czy wody z kranu.
Wracając jednak do wycieczki...
Zaczęliśmy od grobów dynastii Ming. W zasadzie atrakcja fajna dla kogoś, kto lubi chodzić po muzeum i czytać, że ktoś nosił taki naszyjnik, a ktoś jadł taką łyżką, mnie to nie jara i szybko chciałem stamtąd spadać. Na uznanie oczywiście zasługuje architektura, co widać na fotach. W środku budynek podpierają olbrzymie pale z jakiejś najdroższej odmiany dębu, jeden pal = jedno drzewo, jest ich tam całkiem sporo, co (jak dobrze zrozumiałem przewodnika - o tym w innym wpisie) czyni to "Ming Tombs" jednym z najdroższych budynków w Chinach.
Dalej ruszyliśmy do fabryki jadeitu. Moim zdaniem niepotrzebny przystanek, który miał raczej na celu nagonienie do zakupu bogatych turystów, niż charakter edukacyjny. A kasę było na co wydawać. Co prawda większość produktów wyglądała tandetnie, jednak np statek na foto - wykonany z jednej
brył robił wrażenie. Ceny nie znalazłem, ale myślę, że koszt w setkach tysięcy dolarów. Dla porównania cena małej figurki - kolejne foto.
No i w końcu finał - Wielki Mur Chiński. Tak samo wielkie rozczarowanie.
Być może gdyby nie święto narodowe Chińczyków i być może gdyby nie wybór najważniejszego odcinka muru byłoby inaczej.
W kolejce by wjechać na szczyt góry czekaliśmy około godziny, Jak już wspominałem Chińczycy bardzo sprawnie obsługują komunikację, tu nie było inaczej - załadowanie jednego, 8 osobowego wagonika trwało może 5 sekund, ludzie byli dosłownie wpychani przez jedną osobę, druga z kijem pilnowała by stopy nie były zbyt blisko drzwi, serio.
![](https://bundles.sfd.pl/Content/buziaki/7.gif)
Także można sobie policzyć ile osób w tą godzinę wjeżdżało na górę, masa ludzi, liczona w tysiącach, co drugi z kijem do selfie, co oczywiście blokowało już i tak powolny marsz na szczyt muru. Na 7 i 8 foto widać kolejkę do wjazdu i co działo się na murze. Gdy wracaliśmy kolejka była 2x taka i dzielni żołnierze pilnowali "kolejki do kolejki".
Widoki oczywiście fantastyczne i warto było, jednak liczyłem na o wiele więcej. Gdybyśmy pojechali sami, to na pewno byśmy przeszli murem dalej, gdzie nie było już tyle ludzi, jednak z wycieczką mieliśmy w zasadzie tylko tyle czasu by wejść i od razu zjechać na dół.
Gdybyśmy pojechali sami...przejazdem widziałem peron, a na nim oczekujących na pociąg, wolę nie myśleć ja by wyglądała podróż. Jak widać są plusy i minusy.
Powrót w ogromnym korku, zajął nam ponad 3 godziny, z czego 2h przebijania przez sam Pekin, zmęczony piję piwko i niedługo spać.
I mała "przeklejka" z mojego FB:
"(...) zero...białych ludzi. Stąd byliśmy nie lada atrakcją . Azjaci patrzyli na nas jak na kosmitów. Robili ukradkiem fotki, pokazywali sobie palcami, małe dzieci dosłownie macały, czemu? Nie mam pojęcia. Ci odważniejsi zapraszali do wspólnych zdjęć."
Zmieniony przez - Koniu151 w dniu 2015-10-04 16:40:04