Mam 38 lat, i odłuszczycowe zapalenie stawów. W ubiegłym roku uczęszczałem na siłownię, trenowałem z wolnymi ciężarami - wszystko było jak najbardziej w porządku. Po paru miesiącach przerwy od sportu, trafiłem do sekcji bokserskiej. Od stycznia do marca trenowałem 5 x tydz. Kondycyjnie i siłowo - świetnie, tym bardziej że pracuje dorywczo fizycznie. I nagle - bęc, potworny ból stawów biodrowych. Po USG oraz RTG generalnie mam zakaz uprawiania dyscyplin, gdzie następują dynamiczne przeciążenia stawów. Wróciłem więc do ćwiczeń siłowych. Domatorsko, z ławeczką własnej roboty, oraz jedynie sporymi obciążeniami w formie hantli. Postępy bardzo zadowalające, chyba pierwszy raz w życiu zacząłem łapać prawdziwą masę. Niestety, tym razem odezwały się barki.
Oczywiście nie ma mowy abym przestał być aktywny fizycznie, muszę jednak zminimalizować możliwość uszkadzania stawów. Zauważyłem, że nie same pełne powtórzenia powodują bolesność, czy nawet chrupania, zgrzytania i trzeszczenia :), ale końcowe powtórzenia, kiedy nie do końca panuje się nad ciężarem, i trajektoria ruchu zaczyna się rozlatywać. Np. przy wyciskaniu na klatkę pod koniec. A także przy maksymalnych opuszczeniach ramion na boki, też w wypadku rozpiętek.
Zastanawiam się więc, czy trening na maszynach nie byłby bardziej odpowiedni. Bez wątpienia trening na wolnych ciężarach, szczególnie metodą FBW, daje silniejszą stymulację całego ciała, jednak jeśli to jest opcja mniej kontuzjogenna - wiadomo co muszę wybrać.
Prosiłbym osoby znające się na rzeczy o poradę, także co do metod dobierania ciężaru na maszynach. Mam zamiar trenować metoda Split, aby dawać dłuższe okresy regeneracji poszczególnym partiom.
Zmieniony przez - Urke w dniu 2014-06-27 16:31:21