Jakie mięso w okropnym plastyku? Każdy duży supermarket ma zaplecze, na którym rozbierane są świeże ćwierć- czy nawet półtusze. Rozebrane mięso masz na tackach ze styropianu okręconych folią taką samą, jakiej używa się we własnej kuchni. Wielkości kawałków mięsa zapakowanego na tacki są dopasowane do potrzeb statystycznej duńskiej rodziny, czyli np. 350g mięsa gulaszowego w kostce. Wielkość Ci nie pasuje, wystarczy zaczepić gościa w granatowym kitlu i poprosić o wycięcie konkretnej wielkości. Nie będzie dla niego żadnym problem zrobić osobną porcję wielkości nawet i 75-100g.
W Fotex i Bilka masz nawet gwarancję jakości na wołowinę oznaczoneą "Ludwig", tzn. jeśli kupisz, nie będzie krucha (mør), to zwrócą Ci pieniądze. Warunek taki, że musisz przynieść resztkę tego mięsa do kontroli. Często nawet rachunku nie chcą.
No i nie wiem, jak chciałabyś bez folii ochronnej zachować zasady higieny w sklepie, gdzie przewijają się setki ludzi, a każdy chce wziąć do ręki porcję i sobie ją pooglądać
Tylko wiesz, co mnie się zdaje? Że Ty po prostu chodzisz na zakupy do Aldi, czyli miejsca zalanego tanim towarem kiepskiej jakości produkowanym w Niemczech albo pomarańczową markę "budget".
Też przybyłam do DK jako studentka z finansami na poziomie, hmmm... Nędznym na tle Duńczyków.
Jakość jedzenia jest dla mnie niezwykle ważna i jestem bardzo wybredna. Raz, że mam nieprzeciętny zmysł powonienia, a dwa, że wychowałam się w gospodarstwie produkującym mleko i wołowinę (wówczas standardowy chów nie odbiegał niczym od bio) 5km od polskiego Bałtyku, więc smak świeżo złowionej ryby morskiej, wołowiny ze świeżego uboju i świeżo zdojonego mleka mam wryty w mózg. NIe miałam takich problemów jak Ty z "jakością". Zamiast litra jogurtu kupowałam sobie rybę, kawałek mięsa, dobry ser. Lepiej mniej, a dobrze.
Jeśli coś Ci "śmierdziało", to trzeba było to wziąć i iść do miejsca gdzie kupiłaś. Jeśli byłoby to prawdą, dostałabyś zwrot pieniędzy, a w dużym markecie jeszcze prezent i/lub bon na bodajże 50 kr.
A jeszcze lepiej, jeśli masz podejrzenie o skażenie warzyw pestycydami w koncentracji tak ekstremalnej, że zmienia smak (czyli stężenie stanowiące zagrożenie dla zdrowia/życia), to powinnaś niezłowcznie poinformować o tym Fødevarestyrelsen i/lub Sundhedsstyrelsen. Ewentualnie administrację swojej kommune. Zapewniam, że interwencja nastąpiłaby szybciej niż myślisz. Ewentualnie mogę podać namiary na panią z DTU, która zajmuje się okresowymi, wyrywkowymi badaniami stężenia pestycydów w próbkach żywności.
Aaa... Ryby od wędkarzy to nie jest dobry pomysł. Fødevarestyrelsen zwraca uwagę na koncentrację zanieczyszczeń wzdłuż linii brzegowej i w wodach stojących. Żeby tego uniknąć, trzeba dość daleko odpłynąć od linii.
Zupełnie nie zgadzam się z tym, co piszesz o rybach mrożonych - 90% pochodzi z połowów certyfikowanych, z łowisk kontrolowanych. Polecam np. niedrogą markę Levevis. Za bodajże 45kr masz 4 kawałki po 125g dzikiego łososia z połowów dalekomorskich. Podobnie dorsz, grenadier i śledz tej samej marki. Nieco droższy dorsz islandzki i halibut grenladzki marki Princip.
Zmieniony przez - Martucca w dniu 2014-05-02 15:48:38