Pro-ana to ruch działający w internecie. Jego podstawowe założenie to dążenie do sylwetki całkowicie pozbawionej tkanki tłuszczowej. Ana oznacza anoreksję, groźną chorobę - wierną przyjaciółkę, a pro pozytywny stosunek do niej. Różnica między pro-aną a anoreksją jest taka, że ta pierwsza to niepożądane wychudzenie i osłabienie organizmu w efekcie drakońskich diet i głodówek. Pro-ana natomiast propaguje owe diety i głodówki, które celowo mają do wychudzenia prowadzić.
Z nienaturalną szczupłością wiąże się też wstręt do ludzi grubych. Przede wszystkim jednak nienawiść do ponadprogramowych kilogramów skupia się na samych zainteresowanych pro-aną.
Mają niską samoocenę i nie mogą znieść widoku swych ciał w lustrze. Pro-ana idzie też w parze z nienawiścią do jedzenia, traktując tą czynność jako zbędną konieczność. Popularne motto brzmi Quod me nutrit me destruit, czyli "co mnie żywi, także mnie niszczy".
Informacje, które młode dziewczyny (przede wszystkim one) czerpią o tym zjawisku, w większości pochodzą ze stron internetowych i blogów. Na serwisach pro-ana znajdziemy szczegółowe wiadomości o kaloryczności danych produktów oraz sposoby radzenia sobie z głodem - zwinięcie się w kłębek, kiedy burczy w brzuchu, przeczekanie bólu, akupresura czy aromaterapia. Wszystko aby pokonać głównego wroga - głód. Za każdą wygraną walkę autorzy stron pro-ana radzą wyznaczać sobie nagrody, za przegraną - kary. Piszą też, co robić, aby nikt się o "tym" nie dowiedział. Rady sprowadzają się do bagatelizowania i ukrywania sygnałów wysyłanych przez organizm. Zalecane jest między innymi malowanie paznokci, aby przykryć niepokojące zmiany, malowanie twarzy jasnymi kolorami (by wydawała się zdrowsza), noszenie obszernych ubrań i tajenie omdleń. Jest też kilka wskazówek dotyczących wymiotowania i operowania jedzeniem na talerzu w taki sposób, aby nikt nie zauważył, że nic z niego nie znika.
Blogi dziewczyn zgłębiających tajniki pro-any to relacje z pola walki. Walki o idealną sylwetkę, która ma dać szczęście. Liczby, wyznaczane za cel chudnięcia, stanowią magiczny próg, po przekroczeniu którego będzie pięknie. W pro-anie sensem życia jest obsesyjne liczenie kalorii,
mierzenie obwodu ud, zaglądanie na blogi odchudzających się przyjaciółek i sięganie po wsparcie internetowych serwisów zachęcających do zrzucania kilogramów bez względu na pogarszające się zdrowie. Grupy wzajemnego wsparcia napędzają chęć chudnięcia i potwierdzają w przekonaniu, że pro-ana jest dobrym wyborem. Znakiem rozpoznawczym zwolenników anoreksji jest czerwona bransoletka.
W pro-anie ważna jest motywacja do zrzucania kilogramów. Na stronach poświęconych temu zagadnieniu znajdują się działy z materiałami mającymi zmotywować do dalszego chudnięcia lub utrzymania niskiej wagi. Thinspirations to zdjęcia wychudzonych kobiet, które mają stanowić wzór do naśladowania, ideał stojący na końcu drogi przez diety i głodówki. Najczęściej na liście thinspirations pojawiają się Kate Moss, Calista Flockhart, Ashley Olsen, a także Twiggy - modelka, od której 40 lat temu zaczął się trend na kobiety w rozmiarze XS. Motywacją mogą być też teksty, piosenki, cytaty albo zdjęcia otyłych osób. Pokazują jak okropne jest życie, kiedy ma się grube uda. Na jednej ze stron umieszczono fotografię kawałka ludzkiego tłuszczu jako dosadną terapię szokową dla niepewnych swojego wyboru dziewcząt.
W pro-anie upatrywany jest sposób na szczęśliwe życie i osiągnięcie ważnego celu. Autorzy stron często otwarcie mówią o możliwości utraty zdrowia, równocześnie namawiając do głodowania i podając szereg powodów, dla których mimo wszystko warto to robić.
Niektóre kraje rozważają możliwość wprowadzenia zakazu działalności popierających pro-anę serwisów internetowych.
Skomentuj artykuł na forum Dozy Kultury
Z nienaturalną szczupłością wiąże się też wstręt do ludzi grubych. Przede wszystkim jednak nienawiść do ponadprogramowych kilogramów skupia się na samych zainteresowanych pro-aną.
Mają niską samoocenę i nie mogą znieść widoku swych ciał w lustrze. Pro-ana idzie też w parze z nienawiścią do jedzenia, traktując tą czynność jako zbędną konieczność. Popularne motto brzmi Quod me nutrit me destruit, czyli "co mnie żywi, także mnie niszczy".
Informacje, które młode dziewczyny (przede wszystkim one) czerpią o tym zjawisku, w większości pochodzą ze stron internetowych i blogów. Na serwisach pro-ana znajdziemy szczegółowe wiadomości o kaloryczności danych produktów oraz sposoby radzenia sobie z głodem - zwinięcie się w kłębek, kiedy burczy w brzuchu, przeczekanie bólu, akupresura czy aromaterapia. Wszystko aby pokonać głównego wroga - głód. Za każdą wygraną walkę autorzy stron pro-ana radzą wyznaczać sobie nagrody, za przegraną - kary. Piszą też, co robić, aby nikt się o "tym" nie dowiedział. Rady sprowadzają się do bagatelizowania i ukrywania sygnałów wysyłanych przez organizm. Zalecane jest między innymi malowanie paznokci, aby przykryć niepokojące zmiany, malowanie twarzy jasnymi kolorami (by wydawała się zdrowsza), noszenie obszernych ubrań i tajenie omdleń. Jest też kilka wskazówek dotyczących wymiotowania i operowania jedzeniem na talerzu w taki sposób, aby nikt nie zauważył, że nic z niego nie znika.
Blogi dziewczyn zgłębiających tajniki pro-any to relacje z pola walki. Walki o idealną sylwetkę, która ma dać szczęście. Liczby, wyznaczane za cel chudnięcia, stanowią magiczny próg, po przekroczeniu którego będzie pięknie. W pro-anie sensem życia jest obsesyjne liczenie kalorii,
mierzenie obwodu ud, zaglądanie na blogi odchudzających się przyjaciółek i sięganie po wsparcie internetowych serwisów zachęcających do zrzucania kilogramów bez względu na pogarszające się zdrowie. Grupy wzajemnego wsparcia napędzają chęć chudnięcia i potwierdzają w przekonaniu, że pro-ana jest dobrym wyborem. Znakiem rozpoznawczym zwolenników anoreksji jest czerwona bransoletka.
W pro-anie ważna jest motywacja do zrzucania kilogramów. Na stronach poświęconych temu zagadnieniu znajdują się działy z materiałami mającymi zmotywować do dalszego chudnięcia lub utrzymania niskiej wagi. Thinspirations to zdjęcia wychudzonych kobiet, które mają stanowić wzór do naśladowania, ideał stojący na końcu drogi przez diety i głodówki. Najczęściej na liście thinspirations pojawiają się Kate Moss, Calista Flockhart, Ashley Olsen, a także Twiggy - modelka, od której 40 lat temu zaczął się trend na kobiety w rozmiarze XS. Motywacją mogą być też teksty, piosenki, cytaty albo zdjęcia otyłych osób. Pokazują jak okropne jest życie, kiedy ma się grube uda. Na jednej ze stron umieszczono fotografię kawałka ludzkiego tłuszczu jako dosadną terapię szokową dla niepewnych swojego wyboru dziewcząt.
W pro-anie upatrywany jest sposób na szczęśliwe życie i osiągnięcie ważnego celu. Autorzy stron często otwarcie mówią o możliwości utraty zdrowia, równocześnie namawiając do głodowania i podając szereg powodów, dla których mimo wszystko warto to robić.
Niektóre kraje rozważają możliwość wprowadzenia zakazu działalności popierających pro-anę serwisów internetowych.
Skomentuj artykuł na forum Dozy Kultury