Ten tydzień mnie dobił. Wracałam do domu i jedyne co robiłam to jedzenie, mycie i spanie. Wrzucam miski i jeden trening, który był najgorszym treningiem w moim życiu, bo nie zmierzyłam sił na zamiary. chyba z 15 razy pomyślałam, że nie dokończę i zasnę na podłodze. Dałam radę, ale w tym tygodniu treningi zrobiłam tylko dwa.
Nie histeryzuję z tego powodu, bo choćbym sobie flaki wypruła, to więcej i tak nie zrobię. Ale na całe szczęście ten tydzień mam o wiele luźniejszy, więc i energii też będzie więcej. I treningi jak Bóg przykazał.
Miski, jak to miski, nie ma żadnych występków niecnych. Z braku czasu biorę już te, które przygotowywałam wcześniej. :)
No i pomiary: jestem dokładnie tydzień przed @, ale coś tam spada nadal, nawet z mej opornej dupy.