Co do skarżenia się na toalety to owszem i takie przypadki bywały, ale bynajmniej nie było mowy o odmowie walki, tylko narzekaniach przy czujnie nadstawionych uszach węszących sensacji dziennikarzy. Przy okazji przypominają mi się Włosi na poligonie w Drawsku, których zaatakowały... komary i faktycznie wynajęli sobie firmę prywatną, która ten problem zlikwidowała, bo im strasznie przeszkadzało :)
Trzeba zauważyć jeszcze jedno, o czym rzadko kto w Polsce pamięta czy zdaje sobie sprawę. O podejściu w USA do wojska. W wielu przypadkach to nie jest tak jak w naszym kraju ścieżka wytyczona na całe życie, ale przygoda na jeden czy dwa kontrakty. Służy się 3 albo 6 lat, często spłacając pożyczkę na uniwersytet czy szkołę, a później odchodzi się do normalnych zajęć. Zostaje kadra oraz zawodowi podoficerowie na których każda nowoczesna armia się opiera. Sporo moich znajomych służy bądź służyło w siłach zbrojnych USA traktując to właśnie jak powyżej - coś w rodzaju dobrowolnego obywatelskiego obowiązku, przygody, zabawy, a trochę jako krok w dorosłe życie, a dla niektórych jest to często jedyna droga do amerykańskiego obywatelstwa (w armii USA można służyć posiadając tylko Zieloną Kartę, nawet w siłach specjalnych, przy dopuszczeniu do pewnego stopnia tajemnic służbowych). Podsumowując - amerykański żołnierz to często po prostu "obywatel w mundurze", którego normalnych, cywilnych nawyków ciężko oduczyć. Przypomina mi się historia syna, który żalił się matce, że w Iraku nie mają klimatyzatorów, przedsiębiorcza mama wraz z innymi zorganizowała chłopakom darmowe dostawy tego sprzętu, producent potraktował to jako świetną reklamę i wszyscy byli zadowoleni ;)
War is a game played with a smile: if you can`t simle, grin. If you can`t grin, keep out of the way until you can. [Winston Churchill]
War is a game played with a smile: if you can`t smile, grin.
If you can`t grin, keep out of the way until you can. [Winston Churchill]