Po pierwsze, bo miałem to napisać pod poprzednim Twoim postem, ale liczyłem, że sam się opamiętasz. Prowadzenie dyskusji rządzi się elementarnymi zasadami, do których należy nie używanie argumentów ad personam. Nie wchodzimy w kompetencje czy zakres wiedzy, a trzymamy się tematu rozmowy - makroskładników.
Teraz postaram się wytłumaczyć moje stanowisko, nie tylko autorowi tematu, ale mam nadzieję i Tobie, żebyś o ile pozostaniesz przy swoim zdaniu to nie siał zamętu innym szukającym dietetycznego rozwiązania. Na czym polega podstawowy błąd stwierdzenia "liczy się makro"? Ano na tym, że co prawda liczy się, ale nie tylko ono. Zatem co jeszcze się liczy? Ano liczą się mikroelementy, witaminy. I o ile niskoprzetworzona żywność, na której ja i większość doradzających tutaj użytkowników radzi bazować przy układaniu jadłospisów jest w w/w bogata, to rafinowana i wysokoprzetworzona zawiera ich śladowe ilości lub jest zupełnie wyjałowiona i poza energią i rzeczonymi makro nie wnosi nic więcej (
puste kalorie).
Niestety to nie wszystko. Wpływ na gospodarkę insulinową, oddziaływanie na ośrodek sytości, zawartość włókna pokarmowego i wpływ na tempo pasażu jelitowego to tylko kilka kolejnych argumentów za. Ponadto mimo, że powstała moda na redukcję tkanki tłuszczowej na "śmieciowym jedzeniu" to całe zjawisko trwa zbyt krótko, żeby wyciągnąć wiążące wnioski. A nieprzetworzone jedzenie towarzyszy nam od wieków. Poza tym tkanka tłuszowa podskórna, to nie jedyny magazyn tłuszczu w organizmie.
Funkcją jedzenia, oprócz dostarczenia energii, budulca jest też utrzymanie homeostazy. Ta nie zostanie zachowana bez właściwego działania enzymów, koenzymów, procesów subkomórkowych. Oczywiście jesteśmy gatunkiem u którego pokarm spełnia też wyższe funkcje i dostarcza przyjemności, dlatego rozwiazania typu "cheat meal" mają nawet w postępowaniu "czysto" jedzącej osoby sens. Włączanie jednak rafinowanej żywności jako stałego elementu menu to nieporozumienie.
A napisanie, że moje rady nie mają poparcia merytorycznego to już jest obrzydliwy paszkwil. Zalecenia żywieniowe AHA (American Health Organisation), WHO czy Instytutu Żywności i Żywienia, poparte badaniami naukowymi, prowadzonymi na setkach tysięcy ludzi konfrontujesz z czym?