Wczorajsza miska koszmarna, na wskroś rozjechana z tłuszczem, upojona słodkim napojem a na koniec zbezczeszczona kawałkiem sernika na zimno. Usprawiedliwienia nie mam, wtopiłam się bezczelnie w resztę świętujących biesiadników.
sałata lodowa, ogórek, pomidor, papryka czerwona, kefir, kombucha
wiesiołek, tran, magnez+b6,potas, hgh night
Dzisiejsza micha:
papryka czerwona, pietruszka natka, szczypiorek, rzodkiewka, kefir, kombucha
wiesiołek, tran, magnez+b6,potas, animal flex, hgh night
i trening:
+ pływanie 0:57 ok 1,2 km
Z obciążeniem nie chciałam dzisiaj za bardzo progresować, w zasadzie powtórzyłam podobnie do ostatniego który był koszmarem i bałam sie, ze nie dam rady tym bardziej, ze znowu ogień z nieba. Poszło jednak nie tak ciężko, może bardziej wypoczęta jestem, może przeziębienie już odpuściło. Przysiady całkiem całkiem, chociaż czuję uda to jednak nie jest to ból taki jak wcześniej natomiast zdecydowanie niewygodnie mi sie siedzi na doopsku teraz wiec chyba poprawiam technikę :) Pobolewa mnie też lewa łydka. Wspięcia robię na niewielkim murku który jest lekko pochyły, być może mnie grawitacja sciąga na zachód ;)