Tak naprawdę nie o komentarze mi chodzi, bo ciągle powtarzam, że odchudzona foka robi wrażenie, ale o to byś Ty była ze mnie zadowolona, więc dostosuję się do każdej Twojej decyzji
My long story w wielkim skrócie, czyli co to forum robi z ludzi
Starałam się by było jak najmniej emocjonalnego bełkotu.
***maj 2011***
Z diagnozą PCOS, bez okresu, pojawiłam się tutaj po poradę. Iza wtedy ustaliła mi zasady walki o jego naturalne przywrócenie i niech mnie, ale on wrócił po niecałych dwóch tygodniach, po tym jak zaginął na wiele, wiele miesięcy wcześniej.
Z perspektywy dnia dzisiejszego, sama sobie strzeliłam w układ hormonalny uskuteczniając klasyki: głodówki przeplatane objadaniem + uboga w cokolwiek dobrego, dieta. Do tego obsesyjne aero i mamy ogólny rozrachunek – najlepsze, szczenięce, beztroskie lata spędzone w beznadziei i umartwianiu się.
Fota nieszczęśliwej nastolatki.
Jak widać masa mięśniowa żadna, a tłuszczu mnóstwo. Od zawsze byłam tłustą foką, ale jak tak sobie poprzeglądałam, to w tym właśnie okresie swojego życia byłam obwodowo najmniejsza. Waga to 61-63kg.
***maj - wrzesień 2011***
Jako, że w międzyczasie zmieniałam pracę i z radzeniem sobie z negatywnymi emocjami miałam mega problem, z forum zniknęłam bez słowa i wróciłam z maksymalną nadwagę. Skopany wcześniej metabolizm, moje zaburzeniowe myślenie oraz beznadziejność jaką widziałam w swojej osobie, sprowadziły mnie na szczere dno. Nie będę się zagłębiać, ale jechałam po bandzie równo i w zasadzie nie widziałam już dla siebie ratunku.
Wyjechałam wtedy na wakacje do wymarzonego miejsca i też raczej dlatego, że od dawien dawna chciałam, a natrafiła się okazja. Po powrocie, już na drugi dzień uaktualniłam dziennik, z wielkim wstydem, ale też ciut innym spojrzeniem. Odcięcie się od rzeczywistości z którą sobie nie radziłam, dało mi inne spojrzenie, takie z cieniem nadziei na lepsze jutro. Postanowiłam sobie wtedy zawalczyć o samą siebie i tak się w zasadzie zaczęło.
Fotki ze wspomnianych wakacji.
***wrzesień 2011***
Wróciłam, przyjęłam sobie jakiś rozkład, ułożyłam jakiś zestaw do ćwiczeń i w spokoju, prowadziłam dziennik, mając tez na uwadze budowania od podstaw zaufania Szefowych. Były chwile zwątpienia, było pisanie do samej siebie, ale jednocześnie nauka, bo poznawanie ówczesnych możliwości ciała i układanie od nowa fundamentów wiary w siebie. Już wtedy mocno uparłam się na to by treningi robić najlepiej jak tylko potrafię. Strasznie ciężko było z taką wagą skakać, podnosić się i pamiętam, że początkowo wykonywałam np. damskie pompki i burpee chodzone, ale to, że z tygodnia na tydzień, widziałam i czułam tylko progres, napawało mnie takim optymizmem i ładowało tak niesamowitą energią, że tylko napierałam na samą siebie by być lepszą i lepszą.
Dietkę postawiłam wtedy na tłuszcze, jako, że wrażliwość insulinowa leżała i kwiczała. Zadziałało, bo centymetry leciały jak szalone, dając mi na koniec grudnia całkiem ładne efekty.
Iza wtedy odezwała się, że bardzo ją cieszą pozytywy, które odnotowałam, a i sama Marta naskrobała kilka słów
***styczeń – marzec 2012***
Cykl, który można uznać za przestrogę.
Dieta wciąż z niskimi węglami (75-100gr). Trening siłowy z ciągłym progresem siłowym, przeplatany wytrzymałościami, których wykonanie ciągle udoskonalałam. Efekty tylko negatywne, bo nie miałam siły na nic, a i zmian w ciele praktycznie żadnych nie odnotowałam.
Tutaj potwierdza się to czego nauczyła mnie Marta – jam gruszka potrzebująca ww do życia, której siłowanie i wytrzymki nie idą w parze z wyglądem. Ale wtedy ja wciąż uczyłam się siebie, myśląc o sobie jako o jabłku.
***kwiecień 2012***
Konkurs, który sobie wymarzyłam , który mnie tak psychicznie wzmocnił, że nigdy nie będę w stanie tego opisać. Pokazał mi jak silna mentalnie jestem, jak mocno potrafię do siebie przemówić, jak wiele jestem w stanie z siebie wydusić i jaką satysfakcję mi to później sprawia.
Gdzieś tutaj po drodze wygląd przestał mieć dla mnie aż takie znaczenie. Inne wartości zaczęły przybierać kluczową rolę. Najważniejszy stał się trening i jego wykonanie, tak by nic nie spartolić wycisnąć ile się da.
Jednocześnie, co jest dla mnie bardzo istotne, uczyłam się w prawidłowy sposób przekazywać emocje. Płakałam, krzyczałam, wściekałam się, śmiałam się. Zaczęłam chodzić wyprostowana i wiedziałam, że wpadłam po uszy w ten biznes. Swoją drogą, zajęłam II m-ce w konkursie, więc to uznanie ze strony Jury, tylko dodatkowo wpłynęło na moją motywację
***lipiec- listopad 2012***
W międzyczasie minął rok na forum.
Wzięłam się po raz któryś na najlepsze w moich oczach FBW by Marta, dietę wciąż ustawiłam na LC i ćwiczyłam dalej, zacieśniając więzy forumowe. Dbając wciąż o progres siłowy, uczyłam się wciąż czucia poszczególnych ćwiczeń i pamiętam, że przy epizodzie z innym zestawem treningowym, problemem było dla mnie zrobienie ciężkich ćwiczeń (drąg-mc-wiosło-siad przedni) za jednym podejściem, bo zwyczajnie zdychałam bardziej niż zwykle (tutaj kolejne potwierdzenie Martowych mądrości).
Później skumałam się z Anną do robienia wspólnych wytrzymałości i tak sobie brnęłam aż do momentu kiedy Marta mnie przygarnęła i zrobiła ogromną rewolucję
***grudzień 2012-luty 2013***
Wspólne wojaże z Ann w akcji „smukłe uda”. Ciągłe nauki Marty. Całkowita zmiana rozkładu w misce z postawieniem na węgle oraz maksymalne angażowanie tylnego łańcuch do współpracy, to motywy przewodnie. Niesamowity wkład Marty i idealna odpowiedź mojego organizmu na dosłownie każdą Jej hipotezę.
Tutaj, pod sam koniec, troszkę nawaliła moja psychika, ale z perspektywy dnia dzisiejszego uważam, że dużo mi to dało. Wiem, że nie dla mnie jakiegoś rodzaju szum wokół mojej osoby/oznaczone tematy/pomysły o Debiutach Zdecydowanie mi lepiej gdy wyłącznie siebie mogę zawieść
***marzec-obecnie***
Pomysł trenowania zestawem dla Chudej uważam za strzał w samo sedno, bo, popraw mnie Marta jeśli się mylę, ale dopiero tutaj moje ciało zaczęło nabierać kształtu. Skupienie się na wykonywaniu ćwiczeń przy pomocy gum, piłki, ciężaru ciała i małych hanteluni, to mój sposób trenowania. Innego już sobie nie wyobrażam.
Idealne dla mnie są nieprzeładowane ćwiczeniami zestawy, takie gdzie liczy się praca u podstaw. Odnotowuję nieustanne regresy siłowe, ale jak już kiedyś napisałam: „dopóki Marta mnie akceptuje, jest dobrze”
Jak się dzisiaj czuję ze sobą, tego nie da się opisać. Najlepszym dla mnie dowodem na zmiany jakie we mnie zaszły jest to jak inni ze mną rozmawiają i jak ja się zachowuję rozmawiając z nimi. Absolutnie nie chodzi mi tutaj o komplementowanie wyglądu, bo na tej płaszczyźnie, rzadko kiedy tego potrzebuję (albo coś wiem, albo nie ), ale o to, że liczą się z moimi opiniami; ja pewna siebie zabieram głos w dyskusjach; patrzę innym w oczy. Osoby, dla których mało co wcześniej znaczyłam, nagle same mi się witają. Poza tym robię rzeczy, na które wcześniej nie miałam odwagi się zdobyć, otwieram się na świat wierząc, że mogę tak naprawdę wszystko. Gdzieś z zagubionej istoty, która w misce szukała sposobu na załatwienie problemu i która od miski uzależniała swoje samopoczucie, wyrosła świadoma swoich możliwości kobieta. Zupełnie inna. Fajnie też, że spisanie tej historyjki nie jest już dla mnie większym problemem.
Całościowe zestawienie pomiarów:
Niestety wagi nie znam.
Obecnie wyglądam tak:
Tutaj coś fajnego, co lubię najbardziej Pierwsza fotka jak napnę zad. Druga jak napnę i przeniosę ciężar ciała na jedną stronę
Tak mniej więcej moja pupina w czasie maszerowania
Tutaj dwa zestawienia:
Nie stwarzałam już porównań z mniejszym zakresem czasowym. Przód zrobiłam dużo wcześniej i zestawiłam z fotką, która przesłałam Marcie wcześniej, stąd inne majtki
Stokrotne dzięki:
- Marcie, bo dba o swoje stado z ogromną uwagą, bo bez Niej nie byłabym tu gdzie jestem. Tak jak Krewetka za każdym razem gorąco dziękuje Izie, tak i ja Ciebie będę zawsze miłować
- Izie, za mój okres i całokształt działalności
- pomysłodawcom i zarządowi forum, miejsca z którego można tyle dobrego i zdrowego wycisnąć, że nie sposób tego opisać
- Mikosi, Viki i Red, bo są ze mną od początku
- nie wymieniając z osobna, wszystkim dziewczynom, WSZYSTKIM.
Nie wiem czy jest jakakolwiek celowość w ustalaniu priorytetów w przypadku pracy nad moją sylwetką, bo wciąż potrzeba mi mniejszego %BF. Brakuje mi sporo do obrazu jaki mam w głowie, jestem tego świadoma, ale to chyba dobrze, bo będzie tylko lepiej Czuję całą sobą, że jestem na właściwej ścieżce, więc drogie Lejdsiki, po prostu mi towarzyszcie, bez wznoszenia teraz na piedestały w związku ze zmianą Dziennik prowadzę tutaj, bo to jedyny zlepek dusz, które kochają to co ja; bo opieka tak wspaniałych, doświadczonych i mądrych osób jak Marta i reszta Ekipy Rządzącej jest dla mnie ogromnie ważna i doceniam ją w tym momencie ponad wszystko; bo dzielenie się wrażeniami treningowymi z kimś kto wie o czym mówię, jest bezcenne
Zmiany nie zachodzą już tak szybko i mam wrażenie, że będzie tylko trudniej, ale nic to. Jeszcze tu pomarudzę
I na sam koniec, jeszcze raz coś co będę powtarzać do końca swoich dni: dziękuję Marta.
Wsio. Dzięki serdeczne za uwagę. Więcej takiej paplaniny już nie będzie. Promise
Zmieniony przez - misworld w dniu 2013-07-07 17:25:47
I'm not beautiful like you. I'm beautiful like me.