Ależ kaprawa gala. Nie dość, że jakaś eskalacja dźgania w oczka - tutaj nie wiem kto wygrał nagrodę na najlepszego dźgacza - Bisping za skalę zniszczenia czy Davis za determinację (zwróćcie uwagę jak obsiadł oko Magalhaesa kiedy wyszło na jaw, że go właśnie dźgnął
), to jeszcze Bonez się kontuzjował.
Main event ogólnie na plus - tak jak się wszyscy spodziewali gadka i TUF przednie, ale sama walka do jednej bramki. Reasumując i tak lepsze to niż Jones Machida 2, bo wp****** i tak murowany, a wolę słuchać Sonnena niż patrzeć po raz kolejny jak Lyoto se stoi w kimonku, a potem czytać hejtersów analizujących co do dziesiątych sekundy momenty, w których Machida wygrywał, zagrażał itd itp zanim został zgwałcony
W ogóle Lyoto niech sp*****la, bo raz wtopił, druga ofertę TS'a dostał i odmówił, niech teraz poczeka.
Mam nadzieję, że następny w kolejce będzie Gustaw, albo jakiś Glover czy ktokolwiek inny niż odgrzewany kotlet lub następny challenger z MW, bo jak tak dalej pójdzie to się doczekamy Jones vs Bisping w Londynie
Davis vs Magalhaes było dość interesujące na papierze, a okazało się największym failem tej gali imo.
Pierwsze 30 sekund było obiecujące - zanosiło się na to, że Davis w końcu ma jakiś
KO power - pierwszy raz kogoś oszołomił
Niestety im dalej w las tym gorzej. Jak to jest, że gościu stoi jak słup przed nim 3 rundy, a ten nie może go odstrzelić. Zrozumiałbym gdyby był jakimś piórkowym, ale jak na taką świnię ma żenującego powera w łapach.
No a Magalhaes po półrocznym trashtalku wygazował się w minutę. I ch**.
Nie wiem z czego to wynika, ekspertem nie jestem, ale mam wrażenie, że jak się na co dzień waży więcej niż taki Cheick Kongo czy JDS, to lepiej do LHW nie zrzucać.